Menu

"David Coverdale - Wino, Kobiety i Śpiew" - Michał Czaplicki, Maciej Snowacki.

Życiorys bohatera naszej opowieści, śmiało mógłby posłużyć za scenariusz jakiegoś pełnego zwrotów akcji, emocjonującego filmu. Jeśli chodzi o kwestie gatunku to już sprawa dyskusyjna. Można by się jednak pokusić, o sklasyfikowanie go jako muzyczny dramat przygodowy, z
elementami komedii i… erotyki. W skrócie – nieznany nikomu sprzedawca butów z Saltburn by The Sea, zostaje wokalistą Deep Purple, czyli jednego z najważniejszych zespołów rockowych wszech czasów. Nagrywa z nim ponadczasowe albumy, koncertuje po najdalszych zakątkach globu, występuje na najważniejszych festiwalach, doświadcza przy tym niezwykłych przygód, z których niektóre obrosły już legendą… Niestety destrukcyjny nałóg kolegów z zespołu, doprowadza do kresu tej idylli.

Coverdale po rozwiązaniu Deep Purple, nagrywa dwa solowe albumy, a następnie zakłada swój wymarzony zespół – Whitesnake, z którym w pełni może realizować swoje muzyczne pomysły. Ten okres (który z przerwami trwa do dziś) podobnie jak poprzedni, obfituje we wspaniałe
albumy, niezapomniane występy i incydenty, jak również burzliwe konflikty ze współpracownikami, toksyczne kobiety, wielkie miłości, sukcesy i porażki. Komediowe wątki (chociażby niezastąpiony w tej materii, gitarowy duet Marsden – Moody), wprowadzają równowagę do tej
fascynującej historii. Zatem nie mamy wątpliwości, że ten obdarzony niespotykaną barwą głosu i charyzmą artysta, zasłużył na szczegółowe spisanie, dotychczasowej ścieżki jego życia. Przekonajcie się sami!

Michał Czaplicki i Maciek Snowacki

http://www.kagra.com.pl/whitesnake/david-coverdale-wino-kobiety-i-spiew


Czytaj dalej...

Zetrzyj krew i graj dalej - Historia zespołu Turbo. Nowa książka Wydawnictwa Kagra.

Nakładem poznańskiego Wydawnictwa Kagra ukazała się książka "Zetrzyj krew i graj dalej - Historia zespołu Turbo", której autorem jest Filip Bogaczyk.

Kilkanaście płyt. Prawie czterdzieści lat na scenie. Masa wzlotów i upadków, niewykorzystanych szans, zaprzepaszczonych okazji. Historia wielkiego poświęcenia muzyce i wycierania scen w każdym zakątku kraju. Oto historia Turbo - bez retuszu, oczami samych członków zespołu, których przez te wszystkie dekady przewinęła się niezliczona ilość. Historia czasem zabawna, czasem smutna, nierzadko niewiarygodna. W końcu legenda, jeden z wielkiej trójcy rodzimego heavy metalu. Oto historia twórców "Dorosłych Dzieci", "Kawalerii Szatana" i "Ostatniego Wojownika".

- Autor w bardzo dobry sposób podszedł do tematu. Ta książka to opowieść prawdziwa w każdym rozumieniu tego słowa. Historia opowiedziana przez ludzi, którzy pracowali ze sobą i tworzyli przez wiele lat, a ich wspomnienia, często różniące się, dają czytelnikowi możliwość ustalenia wypadkowej. Polecam i życzę miłej lektury - podkreśla Grzegorz Kupczyk.

- Książka napisana przez Filipa z polotem i bez ubarwień. Przeczytałem z wypiekami na twarzy jakbym czytał pierwszy raz biografię innego rockmana lub zespołu. Będę do niej często wracać - dodaje Wojciech Hoffman.

Książka "Zetrzyj krew i graj dalej - Historia zespołu Turbo" liczy aż 528 stron i jest bogato ilustrowana.

Więcej: http://kagra.com.pl/turbo/zetrzyj-krew-i-graj-dalej-historia-zespolu-turbo
Czytaj dalej...

rockblog33.pl prezentuje: Projekt Pandora

Zespół Projekt Pandora rozpoczął swoją działalność w lutym 2014 roku z inicjatywy zaprzyjaźnionych bydgoskich muzyków. Nasza muzyka to dosłowne zderzenie gatunków, takich jak: ciężki rock, muzyka elektroniczna i progresywna. Kompozycje numerów opierają się przede wszystkim na mocnym brzmieniu gitar, eksplozywnych liniach wokalnych oraz żywiołowych partiach perkusyjnych. Skład grupy zmieniał się wielokrotnie jednak już po niedługim czasie wyklarował się rdzeń zespołu: wokalista Maciej Wolski (Ain't), gitarzysta prowadzący Krzysztof Domagalski (Lithium), gitarzysta rytmiczny Marcin Małecki (Okash) oraz perkusista Hubert Brząkała (Second Chance).

Pierwszy nagrany utwór "Klakier" był w całości studyjne prowadzony przez Zbigniewa Krzywańskiego, znanego gitarzystę z zespołu Republika. W listopadzie 2014 roku, przy okazji bydgoskiego Festiwalu Camerimage, Projekt Pandora miał okazję współpracować ze sławą światowej kinematografii operatorem Stephenem Goldblattem. Zespół zdobył nagrodę główną na trzecim Systematycznym Przeglądzie Amatorskich Zespołów Muzycznych. Wielokrotnie wspierał finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Bydgoszczy, Świeciu i Chojnicach oraz uświetnił swoimi koncertami imprezy dla Road Runners MC oraz Skulls Bydgoszcz. W 2016 roku zespół Projekt Pandora nagrał i udostępnił na swoim kanale YouTube pierwszą EP-kę, pt. "01", którą promował teledysk do utworu "Z otwartą raną", nagrany przy współpracy z drużyną hokejową BKS Bydgoszcz. Natomiast w grudniu 2018 roku, dzięki współpracy z klubem motocyklowym Skulls Bydgoszcz, zespół wyprodukował i udostępnił w sieci kolejny, drugi już teledysk do utworu "Żagle" zapowiadający drugą EP-kę.

Obecny skład zespołu:
Maciej Wolski (wokal, sampler)
Marcin "Mały" Małecki (gitara)
Krzysztof "Jackson" Domagalski (gitara)
Aleksander "Olas" Muss (gitara basowa)
Hubert Brząkała (bębny)
Czytaj dalej...

rockblog33.pl prezentuje: Spitfish

"Spitfish jest mroczną fanaberią pełną symboliki, zamkniętą w ramy melodyjnego rocka. Groteska starego horroru podana jest tu w bardzo zgrabny piosenkowy sposób. Jednak nie dajcie się zwieść, gdyż jest tu coś więcej. Pomiędzy wersami rock'n'rolla czyha ukryte pod maską jeszcze jedno dodatkowe oblicze. Grupa pełnymi garściami z czerpie z tradycji rocka, jednak jest w stanie swoje inspiracje przełożyć na charakterystyczny tylko dla siebie styl. Mimo że otoczony aurą symboliki koncept zespołu znają tylko jego członkowie, delektujcie się tym jak muzycznie zostanie on Wam podany ze sceny."

SPITFISH powstało na początku 2016 roku w Gdańsku, początkowo jako jedno-osobowy projekt, udostępniając EP złożone z pięciu autorskich kompozycji. Obecna forma Spitfish to trzyosobowy zespół, w którego skład wchodzą Boris Karloff(alias) -bas, głos, Cyril Delevanti(alias)- gitara, i A.J.(alias) - perkusja.Muzyka Spitfish to połączenie rockowego brzmienia, punkowego zacięcia, melodii... z domieszką groteski starego horroru.
Czytaj dalej...

Ewa Chmielowiec - Czura na koncercie Johna McLaughlina (foto).

Zapraszam do obejrzenia zdjęć z koncertu Johna McLaughlina w Krakowie autorstwa Ewy Chmielowiec - Czura.

Recenzja koncertu, tekst Victor Czura.

John McLaughlin & The 4th Dimension - 16.04.2019 - Kraków, Teatr Variete, godz. 20:00

JOHN McLAUGHLIN – gitara
GARY HUSBAND – perkusja, instrumenty klawiszowe
ETIENNE MBAPPE – gitara basowa
RANJIT BAROT – instrumenty perkusyjne

Świadomy swoich praw i nieformalnych związków wynikających z nadmiernych obowiązków przez dwa dni zastanawiałem się co napisać o koncercie, którego nie da się opisać w przyziemnym stylu. Otóż, podmiotem mojego zachwytu jest legenda i mistrz gitary John McLaughlin (ur. 4 stycznia 1942 w Doncaster), muzyk który jest nie tylko encyklopedycznym prekursorem stylu Fusion, ale wciąż kreatywną postacią co udowodnił w Krakowie z równie sensowną intensywnością co w minionym stuleciu. Czterech wybitnych muzyków na scenie sprawiło, że czas na dwie godziny stał się wartością względną, a wygenerowane w teatrze Variete tony zresetowały wszystkie codzienne problemy. Wystarcz rzec, że zapomniałem o pracy, rachunkach, przelewach, wezwaniach, abonamentach, umowach, pinach, simach i całym tym cyber śmietniku, a w miarę rozwoju akcji byłem nawet skory wybaczyć rodakom, że zamiast konsumować McLauglina czy Królika wolą Sławomira. Nie udało się tylko uciec od polityki, bo sam maestro przywołał ów wątek komentując sarkastycznie decyzję Brytyjczyków w/s Brexitu. Myślę, że ci z Państwa, którzy znają i kochają dorobek Johna McLaughlina, a takich przecież w Polsce nie brakuje (w Krakowie zabrakło biletów), doskonale wiedzą jak znaczącą jest postacią dla dziedzictwa muzyki światowej i tej zasługi już nikt mu nigdy nie odbierze. W chlubnej przeszłości jego pozycję w panteonie sław wzmacniają takie przełomowe formacje jak Mahavishnu Orchestra, Shakti, Santana, oraz genialny projekt gitarowy zwieńczony albumem koncertowym „Friday Night in San Francisco” nagrany z Al Di Meolą i Paco De Lucia w 1980 r. Był też muzykiem największego szamana jazzu Milesa Davisa, co dokumentuje album „Bitches Brew”, po którym John właściwie mógł osiąść na laurach, a i tak został by złotymi zgłoskami sklasyfikowany jako współtwórca najważniejszego w elektrycznym jazzie stylu. Jak by nie analizować przeszłości to był to absolutnie doskonały czas dla rodzącego się na świecie stylu fusion, bo przypomnę iż wielu wówczas próbowało, a tylko nielicznym udało się wspiąć na szczyt. Wtrącając wątek narodowy wypada też pochlebnym słowem wspomnieć dorobek naszych artystów, bo przecież takie formacje jak SBB czy Niemen nie odstawały specjalnie poziomem od mainstreamowych gigantów z zachodu i gdyby nie budowa Nowej Huty i innych PRL-owskich molochów sterowanych przez towarzyszy ze wschodu to kto wie jak potoczyły by się ich losy.

Jeff Beck i Pat Metheny nazwali niegdyś Johna McLaughlina najlepszym żyjącym gitarzystą na świecie i mieli rację chłopaki, bo krakowski koncert potwierdził prawdziwości tego orzeczenia w każdym zagranym takcie. Jest to ten rodzaj eleganckiego doznania, gdzie muzyka jest podmiotem, a nie przedmiotem więc takie misterium musi zaczarować zarówno wrażliwość 6 latka jak i jego osłuchanego 66-letniego dziadka niezależnie od geo przestrzeni w której wszyscy rezydujemy. Niesamowity jest ten neurasteniczny styl Johna którym potrafi rozszyfrować percepcję słuchacza ingerując dyskretnie w jego emocje, a nawet potrafi wdrożyć swój nowy ład i porządek. W Krakowie mistrz był w doskonałej formie i dobrze, że pojawił się w Polsce co wszyscy obecni zawdzięczamy determinacji Krzysztofa Motyki! Na równoległą gloryfikację zasługują towarzyszący Johnowi wybitni muzycy, którzy wykazali nie tylko wysoką kulturę muzyczno-sceniczną, ale potrafili bawić się muzyką uwzględniając w tym względzie charakter widowni. Było naprawdę cudnie i oby łaskawy los przekierował dotacje z właściwego źródła na tego typu wariacje dzięki którym powiedzenie iż muzyka łagodzi obyczaje staje się oczywistą prawdą. Resumując powiem to czym chciałem rozpocząć swoje powyższe wyznanie, że dopóki na planecie, a może nawet i odległym wszechświecie będą rezydować tacy geniusze jak John McLaughlin to muzyka pozostanie potężną siłą constans!

ps.
oferowane na stoisku płyty CD miały wyjątkowo ludzką cenę i kosztowały po 50 zł / szt. co nie jest codziennością na koncertach. Były też płyty DVD, koszulki, postery, a nawet unikatowy vinyl firmowany wespół zespół z Jimmy Herringiem.

foto: Ewa CC
spec. podziękowania dla Małgorzaty Batko
Czytaj dalej...
Subskrybuj to źródło RSS