Cabineth o "Przypływie"
Trzech zwykłych facetów. Muzyka tylko z nocnych sesji, nigdy za dnia nie spotkaliśmy się przez całe pięć lat. Nigdy, bo nigdy nie było takiej możliwości, bo zawsze zwykłe życie wypełniało dzień po brzegi. Czy miało to wpływ na samą muzykę? Myślę, że jeśli nie świadomie to podświadomie. Można powiedzieć, że Cabineth jest nocnym zespołem. Tak jak istnieją nocne pociągi jadące przez miasta, wiozące ludzi i listy z jednego krańca Polski na drugi, tak my cyklicznie podróżujemy własnym pociągiem przez krótki czas - ledwo wejdziemy do garażu, a już trzeba wychodzić, bo budzik do pracy zadzwoni za cztery godziny.
"Przypływ" jest naszym trzecim dzieckiem, począwszy od "Nierealnej" poprzez "Deneb" i do tego miejsca tutaj. Czasem zastanawiam się nad tym czy kończy się możliwość wymyślania czegoś kolejnego. Wiem, że używam pewnej ograniczonej ilości akordów i ich progresji, ale to są myśli z natury egzystencjalnej. Im dłużej gramy, tym bardziej chcemy grać. To się nie kończy, to nie mydło - tego się nie da wymydlić.
Zawsze zastanawiam się nad tym dlaczego niektóre zespoły siedzą tyle czasu w studiu. Po części pewnie dlatego, że kiedy zespół zaczyna funkcjonować jako machina, zmieniają się trochę relacje i muzycy nie spotykają się jako przyjaciele by ze sobą pobyć i pograć. Spotykają się tylko w związku z samym zespołem i proces tworzenia jest możliwy w momencie gdy trzeba coś nagrać - czyli przeważnie w studiu. U nas na szczęście wciąż ważne są relacje, przynajmniej ja bez nich nie czuję się na siłach by się otworzyć. Bez tego niczego nie napiszę.
Nasza nowa płyta "Przypływ" została nagrana po raz kolejny dzięki wyjątkowemu człowiekowi, jakim jest Adam Pyrek, który potrafi ukręcić nasze brzmienie tylko za pomocą kilkunastu hebli na stole Allen&Heath po nagraniu na żywo bębnów, basu i gitar w przeciągu dwóch dni. Nie siedzimy i nie cyzelujemy niczego. Brzmi tak, jak to przywlekliśmy ze sobą, czyli mało w tym magii z mega produkcji, za to dużo cierpliwości i chęci zrobienia tego od początku do końca. Pewnie, że można zrobić wszystko jeszcze lepiej i wozić materiał i siebie po różnych studiach, ale myślę, że gdybyśmy szli tą drogą to do tej pory niczego byśmy nie nagrali.
Mało w tym magii z mega produkcji za to mnóstwo magii takiego człowieka jak Jacek Kafka, który przyszedł do studia i nie słysząc nigdy tych piosenek, nagrał takie piano, że siedzieliśmy na dupach na podłodze w studiu nie wiedząc co powiedzieć.
Magia dzieje się wtedy, kiedy przychodzi taki człowiek jak Piotr Slowikowski i wykłada swoje pieniądze na fizyczne wydanie płyty bo uważa, że warto tę muzykę wypuścić na CD i to kolejny raz. To jest prawdziwa magia.
Magia jest wtedy, kiedy Janusz Frychel po raz kolejny ma czas i widzi w tym sens, żeby oprawić nas w profesjonalne video i jedzie tu z mazowieckiego i miesza swoim zawodowym talentem nasze amatorskie, punkowe podejście do muzyki. I nie tylko w tym. Milion razy dzięki Niemu wiedzieliśmy, w którą stronę się obrócić.
Magia jest również wtedy, kiedy Victor Czura z Polskie Radio Rzeszów zaprasza nas na tamtejszą scenę a w Radiu Jerzy Szlachta realizuje nam koncert z audycją na żywo i leci to w świat.
Za chwilę "Przypływ" ukaże się na CD i mimo tego, że dzisiaj praktycznie nikt nie kupuje muzyki, to jest to zwykła kolej niezwykłej rzeczy, że nasza płyta będzie namacalna. Najbardziej dla nas. Bo nie ma znaczenia, że rynek muzyczny nie wyciąga sam ręki po nowe. My jesteśmy a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć, że to ja stoję z gitarą i przed mikrofonem. Stoję, jak to śpiewała Kora: "czuję się świetnie", bo kiedyś myślałem, że to marzenie utknie tylko w sferze marzeń. Jednak marzenie wciąż się spełnia a ja chcę podziękować przyjaciołom z zespołu i spoza zespołu lecz w zespół zaangażowanych. Bez Was nie byłoby nas.
No i oczywiście Wy.
Wy, którym osobiście podziękować nie mogę, ale widziałem Wasze twarze ze sceny jak słuchaliście nas z zamkniętymi oczami i ruszaliście się w takt stopy Arkadiusza bądź pulsu basu Tomasza. Trochę przydługi tekst ale za Chiny Ludowe nie zmieściłbym go do wkładki CD. Dziękujemy!
Dziękuję.
Spid.
"Przypływ" jest naszym trzecim dzieckiem, począwszy od "Nierealnej" poprzez "Deneb" i do tego miejsca tutaj. Czasem zastanawiam się nad tym czy kończy się możliwość wymyślania czegoś kolejnego. Wiem, że używam pewnej ograniczonej ilości akordów i ich progresji, ale to są myśli z natury egzystencjalnej. Im dłużej gramy, tym bardziej chcemy grać. To się nie kończy, to nie mydło - tego się nie da wymydlić.
Zawsze zastanawiam się nad tym dlaczego niektóre zespoły siedzą tyle czasu w studiu. Po części pewnie dlatego, że kiedy zespół zaczyna funkcjonować jako machina, zmieniają się trochę relacje i muzycy nie spotykają się jako przyjaciele by ze sobą pobyć i pograć. Spotykają się tylko w związku z samym zespołem i proces tworzenia jest możliwy w momencie gdy trzeba coś nagrać - czyli przeważnie w studiu. U nas na szczęście wciąż ważne są relacje, przynajmniej ja bez nich nie czuję się na siłach by się otworzyć. Bez tego niczego nie napiszę.
Nasza nowa płyta "Przypływ" została nagrana po raz kolejny dzięki wyjątkowemu człowiekowi, jakim jest Adam Pyrek, który potrafi ukręcić nasze brzmienie tylko za pomocą kilkunastu hebli na stole Allen&Heath po nagraniu na żywo bębnów, basu i gitar w przeciągu dwóch dni. Nie siedzimy i nie cyzelujemy niczego. Brzmi tak, jak to przywlekliśmy ze sobą, czyli mało w tym magii z mega produkcji, za to dużo cierpliwości i chęci zrobienia tego od początku do końca. Pewnie, że można zrobić wszystko jeszcze lepiej i wozić materiał i siebie po różnych studiach, ale myślę, że gdybyśmy szli tą drogą to do tej pory niczego byśmy nie nagrali.
Mało w tym magii z mega produkcji za to mnóstwo magii takiego człowieka jak Jacek Kafka, który przyszedł do studia i nie słysząc nigdy tych piosenek, nagrał takie piano, że siedzieliśmy na dupach na podłodze w studiu nie wiedząc co powiedzieć.
Magia dzieje się wtedy, kiedy przychodzi taki człowiek jak Piotr Slowikowski i wykłada swoje pieniądze na fizyczne wydanie płyty bo uważa, że warto tę muzykę wypuścić na CD i to kolejny raz. To jest prawdziwa magia.
Magia jest wtedy, kiedy Janusz Frychel po raz kolejny ma czas i widzi w tym sens, żeby oprawić nas w profesjonalne video i jedzie tu z mazowieckiego i miesza swoim zawodowym talentem nasze amatorskie, punkowe podejście do muzyki. I nie tylko w tym. Milion razy dzięki Niemu wiedzieliśmy, w którą stronę się obrócić.
Magia jest również wtedy, kiedy Victor Czura z Polskie Radio Rzeszów zaprasza nas na tamtejszą scenę a w Radiu Jerzy Szlachta realizuje nam koncert z audycją na żywo i leci to w świat.
Za chwilę "Przypływ" ukaże się na CD i mimo tego, że dzisiaj praktycznie nikt nie kupuje muzyki, to jest to zwykła kolej niezwykłej rzeczy, że nasza płyta będzie namacalna. Najbardziej dla nas. Bo nie ma znaczenia, że rynek muzyczny nie wyciąga sam ręki po nowe. My jesteśmy a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć, że to ja stoję z gitarą i przed mikrofonem. Stoję, jak to śpiewała Kora: "czuję się świetnie", bo kiedyś myślałem, że to marzenie utknie tylko w sferze marzeń. Jednak marzenie wciąż się spełnia a ja chcę podziękować przyjaciołom z zespołu i spoza zespołu lecz w zespół zaangażowanych. Bez Was nie byłoby nas.
No i oczywiście Wy.
Wy, którym osobiście podziękować nie mogę, ale widziałem Wasze twarze ze sceny jak słuchaliście nas z zamkniętymi oczami i ruszaliście się w takt stopy Arkadiusza bądź pulsu basu Tomasza. Trochę przydługi tekst ale za Chiny Ludowe nie zmieściłbym go do wkładki CD. Dziękujemy!
Dziękuję.
Spid.