Menu

Przemyski Arlon wspomina nagrodę Werbel 2014

 
W miniony wtorek w Polskim Radiu Rzeszów gościli muzycy przymyskiej formacji Arlon. Wspominaliśmy ich zwycięstwo w Plebiscycie Werbel 2014. Zapraszam do wysłuchania tej rozmowy na naszej antenie w piątek 25 stycznia w godz. 12.05 - 15.00. W sobotniej Rock Nocy, która rozpocznie się o 22.00 do wygrania będzie płyta winylowa, płyty CD oraz koszulki. Zapraszam.
Czytaj dalej...

Nasze recenzje: Rainy Day „Wykute w Deszczu”

Płyta warszawskiego zespołu Rainy Day ukazała się w połowie listopada. Zespół, choć to być może za duże słowo, bowiem tak naprawdę warszawski projekt muzyczny składa się z dwóch muzyków gitarzysty rytmicznego, twórcy całego materiału tekstowo-muzycznego Wojciecha Kubickiego oraz gitarzysty Michała Kochańskiego. Mimo kilku nieskutecznych prób pozyskania do zespołu perkusisty i gitarzysty basowego panowie pozostali jednak przy składzie dwuosobowym. Jednak jeśli chodzi o koncerty lub nagrywanie materiału w studio, korzystają z muzyków sesyjnych. Tak tez było w przypadku ich debiutanckiego albumu „Wykute w Deszczu”. Album zawiera jedenaście kompozycji o zróżnicowanych walorach stylistycznych, muzycznych i tekstowych. Wojciech Kubicki, który także wcielił się w rolę wokalisty, znając swoje możliwości wokalne, oszczędnie operuje głosem, nie siląc się na wokalna ekstrawagancję, co wydaje się przy tego rodzaju muzyce i tekstach jest zupełnie nie potrzebne. Niski głos wokalisty idealnie pasuje do tworzonego od pierwszych dźwięków na płycie nastroju i pewnego rodzaju intymności. Jeśli chodzi o warstwę tekstową, to autor duży nacisk położył na stosunki damsko-męskie, w których częściej na niejako straconej pozycji lokował mężczyznę. Wojciech Kubicki opisuje niespełnioną miłość („Niepewny” „Gorzko Słodki”), miłość także nieszczęśliwą („Nie Będę Płakał”, „POM”), czy wiarę w odrodzenie uczucia w utworze „Nie Zakopuj”, do którego stworzono także dość kontrowersyjny teledysk. Ale nie tylko o miłości pisze Wojtek Kubicki. W kompozycjach „Facebóg” i „Manufaktura” autor przestrzega przed nadmiernym wpływem na nasze zachowanie mediów społecznościowych. Z kolei „Erotoman” to farsa na zbyt wybujałe pożądanie. Płyta kończy bardzo osobisty utwór „Ojcze”, który można traktować jak modlitwę. W sferze muzycznej też jest różnorodnie. Oprócz piosenek utrzymanych w stylu pop („Nie Zakopuj” słusznie wybrano na promującego płytę singla, „Facebóg” czy „Erotoman” ), możemy posłuchać także kompozycje bardziej rozbudowane na przykład otwierający album „Listopadowy Dzień”, który z sekundy na sekundę nabiera rozmachu i cięższego brzmienia (ciekawe gitarowe solo Michała Kochańskiego na koniec utworu). Nie zabrakło także zgrabnie zagranej ballady „POM” i także smutnej w swoim odcieniu, niemalże modlitwy „Ojcze”. Typowo rockowe, zahaczające o nawet o hard rockowe brzmienie to kompozycje „Stygmaty” i „Manufaktura” zdradzające szersze fascynacje muzyczne twórców płyty „Wykute w Deszczu”. Różnorodna stylistycznie premierowa płyta Rainy Day powinna zadowolić słuchaczy, którzy preferują pop rockowe i nieco mocniejsze utwory, w których także niebagatelną rolę odgrywają proste, ale niebanalne teksty. Uważam, że warto sięgnąć po płytę Rainy Day, która jak na razie dostępna jest tylko w Sieci, czyli cyfrowej dystrybucji.
Karol Guber
Czytaj dalej...

Werbel 2018 - płyty zgłaszajcie tylko do 10 stycznia !

Zapraszamy artystów z Podkarpacia do udziału w corocznym plebiscycie "Nagroda Muzyczna Polskiego Radia Rzeszów WERBEL 2018". Jeżeli posiadasz autorskie nagranie płyty z 2018 roku prześlij do nas zgłoszenie wraz z nagranym materiałem. Do zdobycia atrakcyjne nagrody i sesja nagraniowa w studiu Radia Rzeszów. Laureaci wystąpią podczas jubileuszowej gali 22 lutego 2019. Czekamy na Wasze zgłoszenia do 10 stycznia 2019 roku.

Regulamin:

https://www.radio.rzeszow.pl/#ajx/wszystkie-artykuly/17354/regulamin-plebiscytu-nagroda-muzyczna-polskiego-radia-rzeszow-werbel-2018
Czytaj dalej...

Recenzja: HELLHAVEN „ANYWHERE PUT OF THE WORLD”

Wystartowali dekadę temu. Niby banalnie – pięciu młodych chłopaków z myślenickiego liceum, których pasją była muzyka. Nie chodziło jednak o wspólne słuchanie płyt, mieli ambicje tworzenia własnych utworów. Minęło trochę czasu, ich muzyczne fascynacje zmieniały się, skład i nazwa grupy również ewoluowała. Pozostała pasja, chęć rozwoju i poszukiwania nowych środków wyrazu. Idąc tym tropem należałoby przypuszczać, że HellHaven to kolejna kapela nawiązująca do nurtu rocka progresywnego, jednak w ich przypadku nie jest to tak oczywiste. Przez lata pozostali wierni własnej, niebanalnej wizji muzyki, do której przekonują coraz większe grono sympatyków. Co ciekawe, sami przyznają, że może nieco myląca nazwa grupy nie odzwierciedla ich aktualnych zainteresowań. Mimo to z uporem rozwijają się i robią swoje wierząc, że marka HellHaven dla wielu już coś znaczy. Ten upór i swoisty progres opłacił się, bowiem ich twórczość zdołała wybić się ponad przeciętność. Wydali minialbum zatytułowany Art Of Art’s Sake (2010) i pełnowymiarowy studyjny krążek Beyond the Frontier (2012). Mają też w dorobku koncertowe DVD Beyond the Frontier Live. Zostali zauważeni przez opiniotwórcze kręgi, choć sami zdają sobie sprawę, że jeszcze długa droga przed nimi. Z pierwotnego składu HellHaven wywodzącego się z Myślenic pozostał jedynie Kuba Węgrzyn (jeden z ojców założycieli, g, p, synth, backing voc.) oraz basista Marcin Jaśkowiec. Wokalista Sebastian Najder wspólnie z Pawłem Czartoryskim (dr) stanowi desant krakowski, zaś całość składu uzupełnia Hubert Kalinowski (g, synth.) z Częstochowy. Ta piątka doskonale się rozumie i uzupełnia. Na płycie momentami wspomaga ich gościnnie Erwin Żebro (tr, na co dzień Piersi) oraz Edyta Szkołut (voc, Nonamen).

Anywhere Out Of The World (2017) to ich trzeci album, a jednocześnie pierwszy, który trafił do moich zbiorów. Nie znam wcześniejszych, ale ten krążek zrobił na mnie spore wrażenie. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to jedna z najlepszych płyt, jakich zdarzyło mi słuchać się w ostatnim czasie. Zaznaczam, że to ocena niczym nie nieskrępowana i wyłącznie subiektywna, jak zresztą wszystkie, które pojawiają się na mym blogu. Krążek otwierają syreny – znak, że zmysły powinny być w pogotowiu, bo dziać się będzie wiele. Alfred Hitchcock niegdyś stwierdził, że film powinien rozpoczynać się od trzęsienia ziemi, a dalej napięcie powinno nieprzerwanie rosnąć. Mam wrażenie, że ta recepta przyświecała muzykom HellHaven. Tu nie ma miejsca na nudę i jałowe dywagacje. Całość została przemyślana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej. Literacko album pozostawia spore pole dla literaturoznawców lubiących intertekstualne zagadki, bowiem inspiracji można doszukiwać się w twórczości wielu mistrzów słowa. Wszystko w jakimś stopniu definiuje tytuł krążka, mogący oznaczać brak zgody na ten, czy raczej taki świat oraz pragnienie ucieczki gdziekolwiek, byle dalej… Nie bez powodu muzycy jako motto przywołali fragment wiersza Charlesa Baudelaire po tym samym tytułem. Ów prekursor symbolizmu, z kręgu tzw. „poetów przeklętych”, bawiąc się słowami poszukuje idealnego miejsca na ziemi. Wiedząc, że człowiek zmęczony codziennymi rozterkami najczęściej czuje się dobrze tam, gdzie właśnie go nie ma, dochodzi do wniosku, że ziemia to odpowiednik śmierci a owo idealne miejsce jest… gdziekolwiek, byle poza tym światem. Innymi słowami – nawiązując do nazwy zespołu – życie to podróż przez współczesne piekło w poszukiwaniu bezpiecznej przystani. I jeszcze jeden cytat umieszczony na okładce, tym razem z Einsteina – mówiący o tym, że najpiękniejszym doświadczeniem w życiu człowieka są emocje, jakich doznaje wobec prawdziwej nauki i sztuki. Jak widać poprzeczkę zawiesili bardzo wysoko.
Krzysztof Wieczorek
https://poleczkazplytami.blogspot.com/
Czytaj dalej...

After Midnight - nowy band z Rzeszowa !

After Midnight to piątka bardzo dobrych znajomych grających słodkie jak cukier melodie. AM tworzy muzykę z gatunku pop-punk / pop-rock w iście soczystym wydaniu. Zespół inspiruje się głównie muzyką zza oceanu.
Swoją przygodę zaczęli w 2014 roku w Rzeszowie przeznaczając 100% wolnego czasu na pisaniu własnej muzyki. Od niedawna miejsce na froncie zajęła przesympatyczna i pełna energii Iza, dzięki której cała paczka może wspólnie grać swoje pełne emocji
piosenki. Zespół wciąż buduje swoje muzyczne CV, a póki co w notatniku z największymi sukcesami znajduje się występ przed Natalią Schroeder, który miał miejsce z okazji 25 finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Ponadto zespół koncertował z takimi zespołami jak: Anotherland, Phedora, Deep Alley oraz brał udział w przeglądach ikonkursach m. im. RSP LIVE vol. 9, Kill me with the MUSIC – koncert finałowy.

SKŁAD ZESPOŁU
Izabela Wanat – wokal
Maciej Gałas – gitara
Radomir Nowak – gitara
Paweł Leja – bas
Michał Chruściel – perkusja

KONTAKT:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
@AfterMidnightPL
@AfterMidnightBandPL
Czytaj dalej...

JitterFlow, czyli erupcja muzycznego wulkanu

Jakiś czas temu otrzymałem płytę zespołu JitterFlow „Self_X”. Ale nie od razu wrzuciłem płytkę do odtwarzacza. Odłożyłem na półkę, co jakiś czas przekładając ją z miejsca na miejsce, potem przeglądając album, by wreszcie odtworzyć pierwsze dźwięki zarejestrowane na płycie w moim odtwarzaczu. Po wysłuchaniu tej swoistej ściany dźwięku, która po pierwszym spotkaniu zupełnie mnie nie przekonywała, znowu odłożyłem płytę na półkę. Muszę jednak przyznać, że kiedy pomyślałem, że muzyka zespołu z Warszawy to zupełnie nie moja bajka, jednak nie mogłem pozbyć się uczucia pewnej ciekawości, które sprawiło, że znowu sięgnąłem po muzykę z „Self_X”. Co mnie jednak ciągnęło do tej ściany dźwięku, pozornego chaosu i muzycznego bałaganu (takie miałem niestety pierwszej skojarzenia po premierowym odsłuchaniu płyty)?. Podczas drugiej sesji odsłuchowej zacząłem wyławiać z niby nieuporządkowanej muzycznej stylistyki frapujące dźwięki i linie melodyczne, a po trzecim przesłuchaniu płyty, całość - właśnie całość - muzyki, a nie poszczególne elementy zaczęły układać się w przemyślaną fabułę! W muzyce (właśnie tak! – w muzyce!!) zespołu JitterFlow, słychać pewną koncepcję, swoisty znak jakości, który nie dla wszystkich od razu jest jednoznaczny, nie dla wszystkich za pierwszym przesłuchaniem oczywisty i ukształtowany. Zespół, czyli Piotrek Pniewski, Bartek Ciastek i niesamowity perkusista, Portugalczyk Pedro Pires grają tak, jak by współpracowali ze sobą od wielu lat. Na płycie wszystko jest dograne i dopięte na ostatni guzik. Panowie zaproponowali w swoim debiucie (śmiało ten produkt można uznać za mini album, niż za regularną płytę, ze względu na czas zaproponowany przez JitterFlow) osiem kompozycji i jedynie około 20 minut muzyki, która wbrew pozorom nie jest aż tak trudna i nieprzystępna dla słuchacza, jakby mogły o tym świadczyć dźwięki przy pierwszym spotkaniu z muzykę JitterFlow. Trzeba jednak tutaj trochę odwagi i cierpliwości ze strony słuchacza, który kiedy przebrnie przez ten nieopisany gąszcz na pozór nie zrozumiałych brzmień i muzycznych salt, to może być przekonanym, że za jakiś czas znowu zatęskni za muzyką JitterFlow.
JitterFlow to inaczej krótkie spięcie. Tych krótkich spięć, które przechodzą bez pytania w muzyczne grzmoty i błyskawice, by za moment przerodzić się w brzmienie przypominające erupcję wulkanu, jest bardzo wiele i co ciekawe nie odstraszają, a wprost przeciwnie, powodują że znowu sięgam po raz kolejny po płytę z muzyką JitterFlow, muzykę, która miała być nie z mojej bajki.
Karol Guber
Czytaj dalej...
Subskrybuj to źródło RSS