Menu

Jitterflow o sobie...

Jitterflow o sobie...
fot. press
W 2017 r. Jitterflow skończyło 10 lat. W tym czasie udało nam się zrobić materiał na pierwszą płytę, zbudowaliśmy własne studio i sami zarejestrowaliśmy w nim cały materiał. W 2012 r. wzięliśmy udział w I edycji festiwalu Emergenza i doszliśmy do finału – zajęliśmy 6-te miejsce. Tam zostaliśmy zauważeni przez Guzika z Flapjacka, który zaprosił nas do zagrania wspólnie kilku koncertów w ramach trasy promującej ich nową płytę.
CO TO ZA MUZA
Wielu osobom trudno jest zdefiniować to co gramy i to właśnie uważamy za nasz mały sukces, ponieważ od zawsze jednym z naszych głównych celów jest robienie czegoś wyjątkowego, czegoś, czego jeszcze nie było. Główną ideą jest łamanie i gięcie na maxa, ale możliwie w jak najlżejszy sposób. Gitara brzmi raczej ciężko, bas ma straszliwy radziecki przester, wokale krzyczą okropnie, ale podstawą wielu motywów są patenty jazzowe, swingowe lub szeroko pojęta polirytmia. Jest dużo hałasu, ale pod powłoką pozornego chaosu kryją się skomplikowane aranże i bardzo zawiłe bity.
SKŁAD I MISJA
Band tworzą trzy osoby:
Pedro Sancho Pires (gary)
Piotr Pniewski (bas/wokale) Bartek Ciastek (gitara/darcie).
To nie tylko pogięty hardkor, to również opowieść o ludziach oraz ich demonach. Prawda jest tu podana często ustami tych drugich. Ta muza oraz te teksty mają obudzić człowieka z letargu i ukazać mu prawdziwe rzeczywistości, które go otaczają.
INSPIRACJE
O inspiracjach możemy mówić godzinami: wiele nas łączy, ale też każdy ma swoje indywidualne miłości muzyczne, które spowodowały, że sięgnął kiedyś po swój instrument. Sam koncept JitterFlow ma jednak trzy kluczowe inspiracje, które należy wymienić. To przede wszystkim solowa płyta Fredrika Thordendala pt.: „Sol Niger Within”. Następnie Meshuggah oraz Dillinger Escape Plan. To ci twórcy spowodowali, że tak bardzo zaintrygował nas sposób grania, który Al Di Meola trafnie nazywa „playing against time”, czyli łączenie pozornie nie klejących się „patentów” w jedną /spójną/ całość.
TU I TERAZ ORAZ POTEM „Jitterflow nie bierze zakładników”, powiedział kiedyś ktoś po koncercie w Progresji jeszcze na Bemowie. Rzeczywiście nie jest łatwo – serwujemy konkretny wpierdol. Ktoś kto nas wcześniej nie słyszał, zazwyczaj nie wie co jest grane, ale nigdy nie wychodzi z sali, jak to często bywa w przypadku nieznanych zespołów.Zagraliśmy pod nazwą JitterFlow około 20 koncertów. Self_X jest na pewno spoko kąskiem do obczajenia i skopie każdemu łeb i umęczy duszę jeśli ten ktoś będzie miał czujne uszy i otwarte serce.W zeszłym roku nakręciliśmy również teledysk do tytułowego kawałka z płyty: „Self_X”:
https://www.youtube.com/watch?v=t39qn2d93Mk
Obok wszystkich utworów z pierwszej płyty, na Jutubie można też znaleźć medley, czyli kombinację kawałków, która zapowiadała pierwszą płytę: https://www.youtube.com/watch?v=M8uvrbT_P94

P
ronet Music

Skomentuj

Make sure you enter all the required information, indicated by an asterisk (*). HTML code is not allowed.