Menu

Legendarny Focus zagra w Rzeszowie !

Zespół Focus, który od ponad 50 lat uchodzi za ikonę progresywnego rocka, przystąpił do nagrywania swojego nowego dzieła. Na oficjalnym fanpage’u zespołu pojawiło się wideo, na którym lider, Thijs van Leer, rejestruje partię fletu. Ten mały wgląd w proces nagrywania płyty z pewnością zaostrzy apetyt fanów na nową muzykę.

A już w kwietniu 2024 roku zespół przyjedzie do Polski na 5 koncertów w ramach trasy ,,Hocus Pocus Tour 2024”. Muzycy odwiedzą tym razem Łódź, Wrocław, Katowice, Rzeszów i Lublin. Zapraszamy serdecznie!

Art Muza zaprasza Focus ,,Hocus Pocus Tour 2024”

09.04.2024 Łódź Scena Monopolis godz. 19.00
10.04.2024 Wrocław Sala koncertowa Radia Wrocław godz. 19.00
12.04.2024 Katowice Kinoteatr Rialto godz. 19.00
13.04.2024 Rzeszów Sala koncertowa WDK godz. 19.00
14.04.2024 Lublin Sala koncertowa Radia Lublin godz. 19.00


Focus to holenderski zespół rockowy założony w Amsterdamie w 1969 roku. Znaczną popularność zyskał w latach 70. XX wieku dzięki swojej unikalnej muzyce, w której dominowała fuzja rocka progresywnego, jazzu i muzyki klasycznej. Najbardziej znaną piosenką zespołu Focus jest utwór zatytułowany "Hocus Pocus", który stał się przebojem i wylansował zespół na międzynarodowej scenie muzycznej. Utwór ten jest jednym z najczęściej ,,coverowanych” utworów w historii rock’n’rolla i do dziś pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów w historii rocka progresywnego. W 2010 roku „Hocus Pocus” wykorzystano do reklamy Mistrzostw Świata w piłce nożnej, a utwory grupy są wykorzystywane w grach komputerowych czy ścieżkach dźwiękowych współczesnych filmów np. "RoboCop" (2014), „Baby Driver” (2017) czy „The Babysitter: Killer Queen” (2020).

żródło: Art Muza
Czytaj dalej...

Bill Welychka o muzyce, telewizji MuchMusic i kanadyjskiej kulturze popularnej

Bill Welychka to kanadyjski dziennikarz muzyczny i osobowość telewizyjno-radiowa. W latach 1988 - 2005 pracował w stacjach muzycznych MuchMusic i MuchMoreMusic, dla których przeprowadził setki wywiadów z największymi artystami na świecie. Później pracował dla telewizji w Edmonton, Ottawie i Kingston (Ontario), gdzie prowadzi też swoją audycję radiową. Właśnie ukazała się jego autobiografia "A Happy Has-Been".

Bill udzielił wywiadu polskiemu blogowi poświęconemu kanadyjskiej kulturze popularnej, Maple

Corner. Oto jego fragmenty:

– Jesteś obecny w kanadyjskich mediach, w tym muzycznych, od końca lat 80. Byłeś jednym z głównych dziennikarzy ogólnokrajowej, ogromnie popularnej stacji telewizyjnej, przeprowadziłeś setki rozmów z największymi artystami na świecie, ale na wydanie autobiografii zdecydowałeś się dopiero teraz. Piszesz w niej, że „każdy ma do opowiedzenia historię wartą napisania książki” zatem nie mogę nie zapytać dlaczego tak długo trzeba było czekać na Twoją i dlaczego zdecydowałeś się na jej napisanie akurat teraz?

– Regularnie od wszystkich słyszałem, że powinienem napisać książkę, że mam przecież tyle niesamowitych historii do opowiedzenia, jednak długo wydawało mi się, że mało kto uznałby moje życie za wystarczająco ciekawe, by po taką pozycję sięgnąć. Sytuacja zmieniła się wraz z pandemią, gdy w czasie lockdownów zacząłem dostawać zaproszenia do wzięcia udziału w wielu podcastach. Dotarło wtedy do mnie, że może faktycznie to jest ten moment, by zacząć spisywać pewne rzeczy. Szybko okazało się, że mam tyle do opowiedzenia, że zrobiła się z tego książka, chociaż z początku przelewałem na papier wspomnienia jedynie na wypadek, gdybym znów został zaproszony do kolejnego podcastu.

– Czy to, że mniej więcej w tym samym czasie powstawał film dokumentalny o MuchMusic, „299 Queen Street West”, pomogło Ci w pisaniu?

– Przedziwnie to się wszystko złożyło. Gdy zacząłem pojawiać się gościnnie w różnych podcastach, zadzwonił do mnie Sean Menard, reżyser tego dokumentu. Umówiliśmy się na serię rozmów na temat stacji i to się idealnie pokryło w czasie z moją pracą nad książką. Kiedy znalazłem wydawcę,  dowiedziałem się, że 299 Queen Street West będzie pokazywany w całej Kanadzie mniej więcej w tym samym czasie, co moment ukazania się na rynku A Happy Has-Been. Finalnie, premiera mojej autobiografii zbiegła się w czasie z torontońską premierą dokumentu a ja pojechałem w trasę promocyjną jednocześnie i filmu i książki.

– Pamiętasz swój zupełnie pierwszy wywiad?

– To był Marty Stuart, amerykański wokalista country. Udało mi się z nim porozmawiać w jego autokarze, z tym, że zadawałem mu pytania zza kamery, nie było mnie widać.

– A jakie emocje Ci towarzyszyły, gdy zadebiutowałeś przed kamerą?

– Wiesz, nigdy nie robiłem wywiadu z myślą o mnie, tylko z myślą o moich rozmówcach, więc zawsze zależało mi na tym, by to oni mieli okazję się dobrze zaprezentować. Nie mówiłem tego wcześniej, ale przypominam sobie, że przed tym zupełnie pierwszym wywiadem przed kamerą pomyślałem o znajomych ze szkoły i studiów, z którymi straciłem kontakt. Zastanawiałem się, czy mnie rozpoznają i, jeżeli tak, to czy ktoś z nich się odezwie. I faktycznie, kilka osób do mnie napisało, właśnie dlatego, że zobaczyli mnie w telewizji.

– Zdarzył Ci się wywiad, który poszedł źle?

– Oczywiście! Pamiętam jak gościliśmy w studiu brytyjski zespół Blur. Mieli wpaść na godzinę, zagrać kilka utworów a między piosenkami pogadać ze mną oraz z publicznością w studiu. Przyjechali, zagrali, ale kompletnie nie mieli ochoty rozmawiać. Na każde zadane pytanie odpowiadali jakimś krótkim bełkotem, bez różnicy, czy to ja je zadałem, czy ktoś z widowni. Nie wiem co się stało, może wszyscy wstali lewą nogą, może byli zmęczeni, głodni, mieli jet laga, nie wiem. Później dowiedziałem się, że dzień wcześniej byli w Montrealu, w naszej francuskojęzycznej stacji MusiquePlus, i tam podobno była już taka katastrofa, że na tle tamtego ich występu to, co działo się u nas to był kawał dobrego wywiadu. To ja już sobie nie chcę wyobrażać z czym się tam w Quebecu zmierzyli! (śmiech)

– Z kim chciałbyś przeprowadzić wywiad, a nie miałeś dotąd okazji?

– Bardzo lubię Lady Gagę, więc z nią i z całą pewnością z Paulem McCartneyem. Rozmawiałem z Ringo Starrem, Petem Bestem – pierwszym perkusistą The Beatles, Seanem Lennonem, Julianem Lennonem i Yoko Ono, ale z McCartneyem nie miałem dotąd okazji.

– MuchMusic siłą rzeczy było porównywane do MTV. Jakie były różnice między tymi stacjami?

– MTV pojawiło się wcześniej, ale nie odbierało w Kanadzie z powodów licencyjnych. Dzięki temu Kanadyjki i Kanadyjczycy jeszcze bardziej doceniali MuchMusic. Kilka lat po uruchomieniu naszego kanału dowiedzieliśmy się, że na początku swojej działalności MTV nie puszczało teledysków czarnoskórych artystów i artystek. Byliśmy w szoku, bo dla nas w MuchMusic inkluzywność zawsze była priorytetem. Byliśmy inkluzywni zanim ktokolwiek w ogóle wymyślił to słowo! Otwarcie mówiliśmy o kwestiach etnicznych, czy równościowych, było to dla nas zupełnie naturalne, nie było w tym żadnego marketingowo-odgórnego zamysłu szefów stacji. Poza tym, MTV doszło do etapu, w którym odmawiali puszczania teledysku do danej piosenki dopóki nie stała się ona przebojem, mieli też swoje wymagania odnośnie tego jak taki klip powinien wyglądać, żeby pojawić się w ich ramówce. U nas nie było czegoś takiego, nigdy nie mieliśmy żadnych wytycznych dotyczących minimalnej ilości pośladków i dekoltów w teledysku, i zawsze staraliśmy się promować ciekawych artystów bez względu na to, ile sztuk płyt sprzedawali, albo, czy mieli na koncie ogólnoświatowe, lub ogólnokrajowe przeboje. Jeżeli muzyka była dobra, to pokazywaliśmy ją widzom i to oni decydowali, czy dany utwór stawał się mniej czy bardziej popularny. Niejednokrotnie było tak, że radio zaczynało
się kimś interesować dopiero po tym, jak ten ktoś pojawił u nas. Niestety, z biegiem lat, wraz ze zmianą właściciela, MuchMusic zaczęło podążać tą samą drogą, co MTV – na antenie było coraz mniej muzyki a coraz więcej programów typu reality tv, zaś w miejsce rzetelnych reportaży muzycznych pojawiało się coraz więcej plotek o celebrytach.

– No właśnie, dlaczego telewizyjne stacje muzyczne zniknęły? Można oczywiście winić o to powstanie YouTube’a, gdzie teledyski są na wyciągnięcie ręki, ale przecież takie stacje to nie były tylko wideoklipy – było w nich miejsce na porządne wywiady z artystami, występy na żywo, rozmowy z fanami, reportaże pokazujące życie muzyków od kulis, itd.

– Zmieniło się patrzenie na budowanie ofert tych stacji. Wszystko rozbija się o pieniądze. Półgodzinny, albo godzinny wywiad, czy reportaż dawał okazję do mierzenia oglądalności, bo coś takiego przyciąga widzów i sprawia, że zostają na danym kanale na dłużej. Ale jak puścisz cztery, czy sześć godzin teledysków bez przerwy, to ktoś na chwilę się zatrzyma, ale potem szybko poszuka sobie czegoś innego do oglądania. Zatem, by zachęcić reklamodawców i zarabiać więcej na stacji, zaczęto wypychać z nich muzykę na rzecz innych treści, które dawały twarde dane dotyczące oglądalności i grup wiekowych, do których trafiały. Ponadto, doszła tabloidyzacja mediów muzycznych – kto z kim sypia, kogo gdzie widziano i z kim, kogo na czym przyłapano, kto poszedł na odwyk, kto z niego wrócił, itp. Robiło się coraz mniej miejsca dla bardziej wymagającej widowni, a ja doskonale wiem, że na takie wywiady i reportaże jakie choćby ja robiłem, nadal jest zapotrzebowanie – to widać po ogromnych ilościach ich odtworzeń na YouTube. Mam tam swój kanał, gdzie wrzucam zdigitalizowane materiały z MuchMusic i wiem, że ludzie szukają wartościowych, ciekawych treści i chcą je oglądać. Korporacje medialne po prostu nie rozgryzły jak na nich zarabiać.

– Jak myślisz, w jakim miejscu byłaby dziś kanadyjska muzyka bez MuchMusic? Jaki był wpływ stacji na jej rozwój?

– Trzeba pamiętać, że kanadyjski przemysł muzyczny istniał przed MuchMusic i istnieje nadal, już po MuchMusic. To, co należy przypisać stacji to fakt, że ludzie w kraju mieli w końcu okazję zobaczyć tych artystów, których słyszeli w radiu. Ta widoczność bardzo wywindowała ich popularność, pomagała im sprzedawać więcej płyt, organizować dłuższe trasy muzyczne, czy pojawiać się na okładkach magazynów. Obecnie w kółko słyszymy tylko o Drake’u, The Weeknd i Justinie Bieberze, którzy ciągną ten nasz przemysł muzyczny od lat, ale wtedy, w latach 80 i 90, dzięki MuchMusic, tacy nowi Drake’owie i Bieberzy pojawiali się co roku.

– A czy kanadyjska kultura popularna jest mocno nasiąknięta tą amerykańską?

– Tak sądzę i mam swoją teorię na ten temat – 90% Kanadyjek i Kanadyjczyków mieszka tam naprawdę wzdłuż granicy ze Stanami Zjednoczonymi, w odległości do około 150 kilometrów od niej.Oznacza to, że czy tego chcemy, czy nie, oglądamy amerykańską telewizję, słuchamy amerykańskich rozgłośni radiowych i tamtejszej muzyki – to nie może nie mieć wpływu. Z kolei 90% Amerykanek i Amerykanów nie mieszka w pobliżu granicy z Kanadą. Nas to często drażni, że oni nic o nas nie wiedzą, ale ja im się nie dziwię, bo to nie do końca ich wina, to po prostu kwestia geografii. Oni często w ogóle nie mają okazji niczego się o nas dowiedzieć, chyba, że poszukają, zainteresują się i poszperają, podczas gdy my nie mamy możliwości nie wiedzieć tak dużo o nich, skoro równolegle z naszymi oglądamy ich kanały w telewizji i słuchamy tego, co proponują ich DJ-e w radiach. Ten wpływ oczywiście jest i będzie. Mnie to osobiście nie przeszkadza, uwielbiam Stany, chociaż mają wiele wad, podobnie zresztą jak Kanada.

Link: https://www.youtube.com/watch?v=xUL4j9aS78s&t=128s

źródło: Agatha Rae
Czytaj dalej...

Peter Gabriel uczcił dwunastą pełnię Księżyca nowym utworem !

Z okazji dwunastej pełni księżyca w 2023 r., Peter Gabriel udostępnił ostatni utwór ze swojego nowego albumu „i/o”. Wieńcząca wydawnictwo piosenka jest także ostatnią napisaną z myślą o nowym wydawnictwie.

W odróżnieniu od poprzednich miesięcy, wszystkie trzy wersje – Bright-Side Mix Marka „Spike’a Stenta, Dark-Side Mix Tchady Blake’a i Atmos In-Side Mix Hansa Martina Buffa – ujrzały światło dzienne w tym samym momencie.

Piosence towarzyszy grafika „Soundsuit” autorstwa mieszkającego w Chicago artysty Nicka Cave’a (zbieżność nazwisk z australijskim muzykiem przypadkowa). Napisane i wyprodukowane przez Gabriela „Live and Let Live” to opowieść o przebaczeniu, tolerancji i optymizmie. Artysta zdecydował się zamknąć album tym radosnym, pozytywnym utworem.
– Muzyka może być jak pudełko z pigułkami na nastrój. Możemy używać ich według własnych potrzeb. Wiele dzień projektu Reverbation skupia się właśnie na tym. Ktoś zaproponował mi kiedyś, że przebaczanie mogłoby być dobrym tematem do napisania utworu. Początkowo uznałem to za niezbyt interesujący pomysł, ale potem przypomniałem sobie dwie rzeczy. Arcybiskup Desmond Tutu, członek organizacji The Elders i mój prawdziwy mentor, kierował Komisją Prawdy i Pojednania w RPA, która pozwoliła ludziom ujawniać i zgłaszać liczne okrucieństwa ery apartheidu. Pamiętam, że zawsze powtarzał, że słuchanie robi ogromną różnicę. Sprawiał, że ludzie czuli się wysłuchani i zauważeni. Niekiedy stwarzało to w nich przestrzeń do przebaczenia.

Jest jeszcze opowieść Nelsona Mandeli, który po 27 latach spędzonych w więzieniu miał zostać prezydentem Republiki Południowej Afryki, co wymagało od niego stanięcia obok ludzi, którzy odpowiadali za to, że był więziony przez cały ten czas. Powiedział, że poczuł ogromny strach i nienawiść, ale kiedy zastanowił się nad tym, zdał sobie sprawę, że musi znaleźć sposób na to, by współpracować z tymi ludźmi, bo tylko to umożliwi zbudowanie czegoś, co nazywał swoją tęczową koalicją. Musiał odszukać w nich człowieczeństwo i znaleźć sposób na współpracę z nimi, inaczej pozostałby ich więźniem do końca swoich dni.

Teraz wiem, że jeśli spojrzymy na to, co dzieje się obecnie na Bliskim Wschodzie, w Ukrainie i wielu innych miejscach na świecie, w których nadal rządzą przemoc i brutalność, chodzenie z bukietem kwiatów i głoszenie potrzeby przebaczenia będzie banalne i żałosne. Ale wydaje mi się, że na dłuższą metę ludzie muszą znaleźć sposób. „Pokój zdarza się tylko wówczas, gdy szanujesz prawa innych” – to cytat z Uniwersytetu Pokoju w Kostaryce, który wydaje się naprawdę ważnym przesłaniem dla mnie i mojego życia. Albo jesteś częścią tej krzywdy, albo uwalniasz się od niej. Przebaczenie jest widocznie bardzo skutecznym problemem na uwolnienie się – wyjaśnia Peter Gabriel.
W „Live and Let Live”, ostatnim utworze napisanym na nowy album, wystąpiło wielu muzyków, którzy pojawili się już we wcześniejszych utworach, m.in. Tony Levin, David, Rhodes, Manu Katché, Brian Eno, Melanie Gabriel, John Metcalfe oraz New Blood Orchestra. Na uwagę zasługuje również, zapętlony wspaniały rytm wykreowany przez Steve’a Gadda przy pomocy pędzli, a także piękna i poetycka partia trąbki Paolo Fresu. Całość uzupełnia chór Soweto Gospel. – Ich niesamowite głosy i to głębokie uduchowienie zawsze są dla mnie wspaniałe – podsumowuje Peter.

Listopadowej publikacji towarzyszy grafika Nicka Cave’a zatytułowana „Soundsuit”. – On ma na koncie mnóstwo prac związanych z rozmaitymi dziedzinami, m.in. performansem, ruchem tańcem, ale te niezwykłe figury, z których jest najbardziej znany, czyli właśnie „Soundsuits” – one są dla mnie niesamowite. Są jak zbroja. Nie jesteś w stanie jednoznacznie określić, kto znajduje się pod tą burzą kolorów, trudno określić jego rasę, klasę, status materialny czy płeć, więc zostajemy zaatakowani z góry przyjętym wyobrażeniem o tym, kim jesteśmy i kim są ludzie tacy jak my. To bardzo pozytywny aspekt negatywnej sytuacji. Praca Nicka jest bardzo interesująca i niezwykła. Ogromnie się cieszę, że był szczęśliwy, mogąc być częścią tego projektu – mówi Peter Gabriel.

Ogromnie wyczekiwany album Petera Gabriela „i/o” ukaże się 1 grudnia 2023 r. Nie będzie to zwykły zestaw tuzina piosenek, bowiem każdy utwór doczekał się dwóch miksów stereo – Bright-Side Mix przygotowanych przez Marka „Spike’a Stenta” oraz Dark-Side Mix, za które odpowiada Tchad Blake. Obie wersje pojawią się na fizycznej wersji 2CD, będą dostępne także osobno na dwupłytowych albumach winylowych. To jednak nie wszystko, bowiem trzecia wersja – In-Side Mix przygotowana przez Hansa Martina Buffa w technologii Dolby Atmos – zasili złożone z trzech dysków wydanie Blu-ray. W marcu 2024 r. pojawi się także specjalne wydanie w boksie.
„i/o” to 12 utworów pełnych gracji, a przy tym powagi i wielkiego piękna, które potwierdzają nie tylko zdolności Petera do pisania zapierających dech w piersi utworów, ale pozwalają także obcować z jego zachwycającym, niezmiennie pełnym uroku głosem. Album wypełniają inteligentne, doskonale przemyślane i często zmuszające do refleksji piosenki, w których artysta porusza tematykę związaną z życiem, wszechświatem i naszym połączeniem z nim. Wyśpiewywane przez Petera w utworze tytułowym słowa „jestem jedynie częścią wszystkiego” są motywem przewodnim całej płyty, na której nie brak również wątków przemijania, śmiertelności i żalu, jak również niesprawiedliwości, inwigilacji i korzeni terroryzmu. Mimo to „i/o” nie jest smutnym albumem. Refleksyjnym – owszem, ale w żadnym momencie nastrój płyty nie jest przygnębiające. W warstwie muzycznej „i/o” jest pełne przygód, często radosne i ostatecznie pełne nadziei, co pokazuje wieńczący dzieło optymistyczny utwór „Live and Let Live”.
Czytaj dalej...

„Now and Then” – ostatnia piosenka The Beatles

„Now and Then” – ostatnia piosenka The Beatles – ukaże się w czwartek, 2 listopada, o 15:00 czasu polskiego. Singiel zapowiada także reedycje „The Red Album” oraz „The Blue Album” – obie płyty ukażą się 10 listopada.

Razem czy oddzielnie, The Beatles zawsze potrafili zaskakiwać. Robią to także w 2023 roku, kiedy wreszcie, po latach oczekiwania, swojego oficjalnego wydania doczekała się piosenka „Now and Then”. To ostatni utwór The Beatles – napisany i zaśpiewany przez Johna Lennona, dopracowany przez Paula McCartneya, George’a Harrisona i Ringo Starra, wreszcie – ponad cztery dekady później – dokończony przez Paula i Ringo.
„Now and Then” ukaże się w czwartek 2 listopada o 15:00 czasu polskiego nakładem Apple Corps Ltd./Capitol/Universal Music. Singiel połączy ostatni i pierwszy utwór The Beatles – na stronie B znajdzie się bowiem debiutancki utwór w UK z 1962 roku, „Love Me Do” – idealne towarzystwo dla „Now and Then”. Oba utwory doczekały się miksów w stereo i Dolby Atmos. Autorem okładki jest uznany artysta Ed Ruscha. Teledysk do „Now and Then” ukaże się w piątek 3 listopada. Więcej informacji na temat światowej premiery wkrótce.
Dzień przed premierą singla ukaże się 12-minutowy dokument „Now and Then – The Last Beatles Song” wyreżyserowany przez Oliviera Murraya. Obraz opowie historię stojącą za ostatnim utworem The Beatles. W dokumencie pojawią się wypowiedzi Paula, Ringo, George’a, Seana Ono Lennona oraz Petera Jacksona. Trailer jest dostępny tutaj:

W piątek 10 listopada do sprzedaży trafią nowe wydania kolekcji 1962-1966 („The Red Album”) oraz 1967-1970 („The Blue Album”). Od czasu swojej premiery 50 lat temu, obie kompilacje stanowią przewodnik dla kolejnych pokoleń fanów The Beatles. Reedycje z dodatkowymi utworami zostały przygotowane w jakości stereo i Dolby Atmos. Wydawnictwa 4CD oraz 180-gramowe 6LP łączą „Red” i „Blue” w zestawach. „Love Me Do” ze strony B rozpoczyna promocję kompilacji 1962-1966, a „Now and Then” to główny singiel promujący zestaw 1967-1970.

„Now and Then” – historia powstania utworu

Historia piosenki „Now and Then” zaczyna się w drugiej połowie lat 70. Wtedy John nagrał demo z wokalem i pianinem w swoim nowojorskim mieszkaniu w Dakota Building. W 1994 roku Yoko Ono Lennon przekazała nagranie Paulowi, George’owi i Ringo, razem z demówkami Johna do „Free As A Bird” oraz „Real Love” – te utwory wydano jako single odpowiednio w 1995 i 1996 w ramach projektu „The Beatles Anthology”. W tym samym czasie Paul, George i Ringo nagrali swoje partie i ukończyli wstępny miks „Now and Then” z Jeffem Lynnem w roli producenta. W tamtym czasie, technologiczne ograniczenia uniemożliwiły oddzielenie ścieżki wokalnej i pianina Johna, by uzyskać czysty, niezamglony miks potrzebny do ukończenia piosenki. „Now and Then” trafiło do szuflady z nadzieją, że kiedyś technologia umożliwi właściwe pochylenie się nad utworem.

Przenosimy się do 2021 i premiery serii „The Beatles: Get Back” w reżyserii Petera Jacksona. Dokument zachwycił widzów odnowionymi obrazami oraz dźwiękiem. Z pomocą technologii WingNut Films’ MAL, ekipa Jacksona mogła rozłożyć na poszczególne ścieżki filmowy soundtrack mono, izolując wokale i instrumenty, jak również indywidualne głosy w rozmowach The Beatles. To osiągnięcie umożliwiło zrealizowanie w 2022 roku miksu „Revolvera”, używając jako źródła bezpośrednio czterościeżkowe taśmy-matki; doprowadziło także do pytania: co można zrobić z demo „Now and Then”? Peter Jackson i jego ekipa realizatorów dźwięku, dowodzona przez Emile de la Rey, wykorzystali nową technologię także do pozostawionej przez Johna demówki, oddzielając wokal od instrumentów, a jednocześnie zachowując w całości czysty głos Lennona.

W 2022 roku, Paul i Ringo rozpoczęli prace nad ukończeniem utworu. Poza wokalem Johna, „Now and Then” ma partie elektrycznej i akustycznej gitary nagranej w 1995 przez George’a, nową partię perkusji Ringo oraz bas, gitarę i pianino Paula dopasowane do pianina Johna. Paul dodał slide’owe solo na gitarze zainspirowane Georgem. Paul i Ringo są także odpowiedzialni za chórki w refrenie.
Paul nadzorował sesje nagraniowe w Capitol Studios w Los Angeles, gdzie do utworu nagrano melancholijne smyczki – ich brzmienie to kwintesencja The Beatles. Autorami tej partii są Giles Martin, Paul oraz Ben Foster. Paul i Giles dodali także ostatni, subtelny element: chórki z oryginalnych nagrań „Here, There And Everywhere”, „Eleanor Rigby” i „Because”, wplecione w nową piosenkę za pomocą technologii dopracowanych przy pracach nad albumem i koncertami „LOVE”. Gotowy utwór został wyprodukowany przez Paula i Gilesa oraz zmiksowany przez Spike’a Stenta.

Paul mówi: – To był głos Johna, taki wyraźny. Było to bardzo emocjonalne. Wszyscy tam jesteśmy, to najprawdziwsze nagranie The Beatles. Kto by pomyślał, że w 2023 roku będę wciąż pracował nad muzyką Beatlesów i że czeka nas premiera nowego utworu, którego słuchacze nie znają. To bardzo ekscytujące.

Ringo podkreśla: – Już nigdy nie będziemy tak blisko tego poczucia, jakby John był z nami z powrotem w tym samym pokoju. Dlatego to było bardzo emocjonalne dla nas wszystkich. Naprawdę czuliśmy, jakby John był z nami. To było niezwykłe.

Olivia Harrison wspomina: – W 1995, po kilku dniach pracy w studiu nad kawałkiem, George czuł, że techniczne problemy z tą demówką są nie do przeskoczenia. Doszedł do wniosku, że nie jest możliwe dokończenie piosenki w odpowiednio wysokim standardzie. Gdyby był tu dziś z nami, ja i Dhani wiemy, że całym sercem zaangażowałby się w prace z Paulem i Ringo nad dokończeniem nagrania „Now and Then”.

Sean Ono Lennon przyznaje: – Byłem poruszony, gdy usłyszałem wszystkich pracujących razem po tych wszystkich latach od śmierci mojego taty. To ostatnia piosenka, którą tata, Paul, George i Ringo mogli ukończyć razem. To jak wehikuł czasu, zadziałało przeznaczenie.
Wyczekiwanie na premierę „Now and Then” zapoczątkował opublikowany w czerwcu wywiad z Paulem, w którym artysta pierwszy raz wspomniał o nowej piosence The Beatles w zanadrzu. Wreszcie, w czwartek 2 listopada, „Now and Then” ujrzy światło dzienne w takiej formie, w jakiej zaplanowali to Beatlesi.

Ostatnia część wydawniczej historii The Beatles zostanie zwieńczona nowymi edycjami dwóch kompilacji, które zawsze były postrzegane jako świetne wprowadzenie do twórczości zespołu. Od czasu premiery w 1973 roku, 1962-1966 („The Red Album”) i 1967-1970 („The Blue Album”) wprowadziły w fandom The Beatles niezliczone liczby fanów w każdym wieku, z całego świata. Na potrzeby reedycji 2023, kolekcje zostały rozszerzone do łącznie 75 utworów, od pierwszego singla „Love Me Do” do ostatniego „Now and Then”. 21 utworów to nowości – 12 na „Red” i 9 na „Blue”.

W ostatnich latach, kilka utworów z obu kompilacji doczekało się nowych miksów stereo i Dolby Atmos na edycje specjalne wybranych albumów The Beatles, w tym „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” (2017), „The Beatles” („Biały album”) (2018), „Abbey Road” (2019), „Let It Be” (2021) i „Revolver” (2022), jak również nowych miksów stereo na „1” (2015). Również te utwory, które nie znalazły się na wyżej wymienionych wydawnictwach, doczekały się nowych miksów w stereo i/lub Dolby Atmos. Nowe miksy to zasługa Gilesa Martina oraz Sama Okella, którzy pracowali w Abbey Road Studios, wspomagani przez WingNut Films przy technologii de-miksowania. Obie kolekcje zawierają także nowe eseje napisane przez dziennikarza i pisarza Johna Harrisa.

źródło: Universal Music
Czytaj dalej...

Steve Hogarth - " zimno na zewnątrz, ale żywy ogień w środku" - rodzinne spotkanie wigilijne.

Trwa odliczanie do 7 grudnia, kiedy to w łódzkiej Wytwórni wystąpi Steve Hogarth - jeden z najbardziej charyzmatycznych wokalistów progresywnej sceny i głos legendarnego zespołu Marillion. Koncert będzie miał wyjątkowy, świąteczny charakter i specjalną listę utworów.

"Zazwyczaj na scenie mam choinkę i zachęcam ludzi, by przynosili bombki i je wieszali podczas mojego występu. Jeśli to robią, daję im tequilę" - tak w wywiadzie dla Metal Hammera artysta mówi o nadchodzącym występie w Łodzi - "To nie jest oczywiście wszystko, są też inne rzeczy, gram też trochę piosenek. Celem tych koncertów jest eksperyment, sprawdzenie, w jakim kierunku potoczy się wieczór. Publiczność ma swój duży udział, staram się prowadzić konwersację z ludźmi, zaangażować ich. Ubierają choinkę, piją tequilę, czasem proszą mnie o zagranie konkretnych piosenek, które gram, jeśli uda mi się ogarnąć jak. Zazwyczaj na próbach ćwiczę cztery razy więcej utworów, niż faktycznie później wykonuję podczas występu, daje mi to więc szersze możliwości, jeśli chodzi o repertuar. Gram dużo własnych piosenek, tych solowych, jak i tych wydanych pod szyldem Marillion.(...) Wykonuję też dużo coverów utworów, które mają dla mnie duże znaczenie. Gram utwory Kate Bush, Kraftwerk, Ala Stewarta, Petera Gabriela, The Psychedelic Furs, Leonarda Cohena, Chucka Berry’ego, George’a Harrisona, The Beatles, Joni Mitchell, Davida Bowiego, Abby, Rufusa Wainwrighta… a to tylko kilkoro artystów, których utwory grywam podczas swoich koncertów. Oczywiście nie dam rady zagrać wszystkiego, ale każdy z wymienionych muzyków jest dla mnie opcją."

A dalej w rozmowie z Agatą Podbielkowską Hogarth opowiada: "Wigilię pamiętam jako coś niezwykłego. Kiedy byłem dzieckiem, to był dla mnie naprawdę magiczny czas. To takie wspaniałe uczucie ciepła. Zimno na zewnątrz, ale żywy ogień w środku. Staram się to w jakiś sposób osiągnąć podczas tych świątecznych koncertów. Powiedziałaś, że traktuję swoich fanów jak rodzinę, ale oni też mnie traktują jak rodzinę, jest to więc obustronne (...) Razem świętujemy Boże Narodzenie"

To będzie magiczny wieczór i wyjątkowe wydarzenie, zapraszamy serdecznie, bilety jeszcze w sprzedaży!

Metal Mind Productions

zaprasza

h natural

(STEVE HOGARTH)

07.12.2023 – Łódź, Wytwórnia

Otwarcie bramek: godz. 19.00

Rozpoczęcie koncertu: godz. 20.00


Ceny biletów (w przedsprzedaży/ siedzące):
Kategoria 1 - 250 PLN
Kategoria 2 - 220 PLN
Kategoria 3 - 210 PLN
Kategoria 4 - 190 PLN


Steve Hogarth jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych wokalistów muzyki progrockowej na świecie. Posiadacz niesłychanej skali głosu od ponad 30 lat stoi na czele zespołu Marillion, z którym nieustannie święci sukcesy artystyczne. W 1997 roku wydał swój pierwszy solowy album pod pseudonimem „h” zatytułowany „Ice Cream Genius”. Materiał nagrywał razem z keybordzistą Porcupine Tree – Richardem Barbieri – oraz muzykami znanymi z zespołu Blondie: Davem Gregorym i Clemem Burke. Jego solową dyskografię zamyka wydany w 2017 roku album „Colours Not Found In Nature”, nagrany ze szwedzkim zespołem Isildurs Bane, natomiast w marcu zeszłego roku ukazała się najnowsza płyta Marillion, "An Hour Before It's Dark".

Steve Hogarth to nie tylko niezwykły talent, ale też wyjątkowa osobowość, co potwierdzi każdy, kto choć raz miał szansę być na jego koncercie. Podczas występu 7 grudnia w łódzkiej Wytwórni wokalista zaprezentuje specjalnie przygotowany repertuar, w którym obok jego solowych dokonań i utworów z repertuaru zespołu Marillion nie zabraknie również piosenek wykonawców, których darzy szczególnym sentymentem. Co więcej, podczas swoich występów Steve Hogarth często i chętnie wdaje się w rozmowy z widzami, podczas których opowiada anegdoty ze swojego życia. To będzie wyjątkowy wieczór, zapraszamy!

http://www.stevehogarth.com/

https://www.facebook.com/IceCreamGenius

źrodło: Metal Mind Productions
Czytaj dalej...

Motorhead ‘ANOTHER PERFECT DAY’ ŚWIĘTUJE SWÓJ JUBILEUSZ

“Another Perfect Day” uważany jest za jeden z najbardziej kontrowersyjnych albumów w historii grupy Motörhead. Od samego jej początku była to płyta stojąca w opozycji do wszystkiego. Po tym, jak gitarzysta Thin Lizzy Brian ‘Robbo’ Robertson zastąpił w zespole Eddiego Clarke’a, szósty album Motörhead zaprezentował zupełnie inne muzyczne podejście - Lemmy określił je jako ‘musicalowe’. Klasyczny skład grupy wypełnił swoją misję wykorzystując pełen potencjał swojej nieokrzesanej dzikość. Teraz zespół poszedł tradycyjnym rockowym tropem, wzmocniony przez starannie dobraną produkcję.

W 1983 roku piekielne patenty Lemmy’ego i Philla owinięte zostały przez wielowymiarowe, piętrzące się efekty gitarowe Robbo. Początkowo zaskoczyło to fanów, przyzwyczajonych do przypiekania na gorąco przez zwodnicze, złożone termonuklearne bluesowe riffy i ozdobniki Eddiego. Następująca po skrytykowanym albumie “Iron Fist”, ta kolejna w dyskografii zespołu płyta “Another Perfect Day” staje dziś przed nami po 40 latach od swojego debiutu i turbulencjach, które przeżyła w swoim czasie. Ten album był jedynym takim rozdziałem w historii zespołu, dzieląc ją na to co przed nią i to co po niej.

Po czterdziestu latach od swojej premiery, “Another Perfect Day” utrzymuje swoją pozycję najbardziej surrealnego odjazdu we wczesnej historii Motörhead. Album zasłużył na ponowną ocenę, oddzielną od tamtego gorącego czasu i emocji związanych z rozpadem klasycznego składu i dołączeniem Robbo.

W ramach celebracji 40 rocznicy wydania szóstego albumu studyjnego w arsenale Motörhead, “Another Perfect Day” ukaże się w nowych wersjach deluxe. Będzie wersja podwójna CD i potrójna winylowa z twardą oprawą i dużymi książeczkami. Płyty zawierać będą remaster oryginalnego albumu, oraz nigdy niepublikowany pełen koncert z 22 czerwca 1983 roku nagrany w Hull City Hall. Na CD i w digitalu znajdą się także nigdy do tej pory niepublikowane wersje demo nagrań z płyty. W książeczce będzie historia powstania albumu oraz wiele nigdy niepublikowanych zdjęć. Jest także limitowana edycja pojedynczego kolorowego winyla (niebiesko czarny swirl) z oryginalnym albumem w zremasterowanej wersji.
Szczegóły poniżej. Pozostałe wydania i informacja pod adresem: www.iMotorhead.com

LP & CD zestaw utworów

Album “Another Perfect Day”:
1. Back At The Funny Farm
2. Shine
3. Dancing On Your Grave
4. Rock It
5. One Track Mind
6. Another Perfect Day
7. Off To War
8. I Got Mine
9. Tales Of Glory
10. Die You Bastard

CD & Digital: utwory bonusowe:
11. Turn You Round Again (I Got Mine, B-Side)
12. Hoochie Coochie Man (Live, Shine B-Side)
13. (Don't Need) Religion (Live, Shine B-Side)
14. Climber (Demo)
15. Fast One (Demo)
16. Chinese (Demo)
17. Climber (Instrumental Demo)
Live at Hull City Hall, 22.06.1983
(Nigdy niepublikowany)
1. Back at the Funny Farm
2. Heart of Stone
3. Shoot You in the Back
4. Marching Off to War
5. Iron Horse / Born to Lose
6. Another Perfect Day
7. Hoochie Coochie Man
8. (Don't Need) Religion
9. One Track Mind
10. Go to Hell
11. America
12. Shine
13. Dancing on Your Grave
14. Rock It
15.Bite the Bullet
16. The Chase Is Better Than the Catch



źródło: BMG
Czytaj dalej...
Subskrybuj to źródło RSS