Menu

Within Temptation "Resist"

Po dwóch dekadach Within Temptation są gotowi na zerwanie z przeszłością. Po wydaniu albumu „Hydra” w 2014 roku, zespół jest gotowy na otwarcie nowej muzycznej ery. Siódmy album formacji, „Resist”, to zapowiedź futurystycznego ujęcia metalu: zarówno instrumentalnie, jak i tematycznie.

Przekaz, jaki Within Temptation zawarli w swojej nowej płycie, znamy już dzięki tytułowi: stawiaj opór! Jak mówi Sharon den Adel: „Stawianie oporu jest bardzo ważne. We współczesnym społeczeństwie ludzie coraz częściej są poddawani różnym społecznym ograniczeniom. Ich źródła to władze, dyktatorzy, ale również osoby, które uwielbiają manipulować i kontrolować. Musimy się wyzwolić spodich wpływu, aby rozwijać siebie zwłaszcza jeśli ciągle czuć na karku oddech władzy”.

Wołanie o przebudzenie na „Resist” jest ostre jak nóż i przewija się przez wszystkie 10 utworów na krążku. Każdy kawałek jest niczym hymn, z epickimi melodiami oraz mrocznymi hookami. Jak zapewniają członkowie zespołu: „Resist” jest dla Within Temptation dokonaniem przełomowym – gdyby nie powstało, zespół przestałby istnieć.

Na „Resist” trafiły takie utwory jak „The Reckoning” – z gościnnym udziałem Jacoby Shaddixa z Papa Roach, „Fireflight”, które pierwotnie powstało z myślą o solowym projekcie „Sharon My Indigo”, z gościnnym udziałem Jaspera Steverlincka, alternatywnego rockowego wokalisty z Belgii czy „Endless War” z niezwykle melodyjnym, chwytliwym refrenem.

Przy nagraniach „Resist” zainspirowaliśmy się brzmieniami, które są teraz na czasie, jednak daliśmy im bardzo mroczną twarz. Czujemy, żewspółczesnej muzycepopbrakuje mrocznegoi buntowniczegosznytu. Naszym celem było zebranie dźwięków, które się nam podobają, a następnie nadać im możliwie jak najostrzejszego brzmienia. Stworzyliśmy bardzo mroczne, brudne i futurystyczne wydawnictwo. To nasze spojrzenie na metal: by nadać współczesnej muzyce jak najbardziej buntowniczego pierwiastka” opowiada Sharon.

Within Temptation apelują: obudź się i chroń swoją wolność!
Czytaj dalej...

Lebowski „Galactica”

W galaktyczną podróż z Lebowskim
Ocena ***** (5/5)
Lebowski „Galactica”, Wydawca: Cinematic Media, 2019
Kiedy przed niemal dziesięciu laty po raz pierwszy spotkałem na swojej muzycznej drodze zespół Lebowski, a konkretnie ich płytę „Cinematic”, nie sądziłem, a w zasadzie nie chciało mi się wierzyć, ze mam do czynienia z muzyką zespołu, który wydał swój debiutancki album. Marcin Grzegorczyk (giatra), Marcin Łuczaj (instrumenty klawisze), Krzysztof Pakuła (perkusja) i Marek Żak (gitara basowa) pierwszym albumem tak wysoko ustawili nie tylko sobie poprzeczkę, że doprawdy trudno tym bardziej wtedy gdzieś w 2010 roku było myśleć, o następnej płycie, która mogłaby być lepsza w dorobku zespołu. Wiele grup rockowych nie tylko w Polsce, po pierwszej doskonałej niemal płycie nie potrafili w kolejnym podejściu przynajmniej dorównać swojemu szczytowemu, jak się potem okazywało osiągnięciu. Ekipa Lebowskiego nie zachłysnęła się pierwszym swoim sukcesem. Sprzedaż około siedmiu tysięcy sztuk debiutu, w dodatku anonimowego wtedy zespołu, za którym nie stała żadna wielka wytwórnia, a w zasadzie żadna wytwórnia, bo pierwszy krążek został wydany własnym sumptem, a dwie kolejne płyty wydała stworzona przez Marcina Łuczaja i Marcina Grzegorczyka do tych celów Cinematic Media (poza dwupłytowym pięknym wydaniem Cinematica na płytach winylowych, gdzie wydawcą był także nie wiele mówiący ludziom z „muzycznej branży” niezależne wydawnictwo Pronet Records), mówi sama za siebie. Twierdzi się często, że jak dobra jest muzyka, to sama się potrafi obronić. Nic bardziej mylnego! W obecnych czasach muzycznej dżungli zespół musi mieć niesamowity patent, by bez rozgłosu, kampanii promocyjnej w mediach, reklam na tabloidach przedrzeć się przez chaszcze polskiego przemysłu rozgrywkowego i dotrzeć do szerokiego grona słuchaczy, którzy nie tylko zachwycą się nieprzeciętną muzyką, ale jeszcze zechcą kupić płytę. Muzycy Lebowskiego ten patent na swoją muzykę, swój niepowtarzalny styl wynaleźli już na „filmowym” debiucie, gdzie muzyczne opowieści wplatali sekwencje dialogów, lub monologów zaczerpniętych z filmów lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Po wydaniu „Cinematica” nastało, jak się później okazało, długie oczekiwanie na kolejną płytę w dorobku Lebowskiego. Na szczęście pomiędzy „Cinematikiem” a „Galactiką” grupa dawała swoim słuchaczom wyraźne muzyczne sygnały, które informowały fanów, że powoli rodzi się coś wielkiego. Jednymi z pierwszych muzycznych sygnałów były wydane w 2014 roku dwa single z niezwykłą muzyką. „The Doosan Way” a szczególnie „Goodbye My Joy” był wyjątkowy. Ten drugi nagrany z wybitnym niemieckim jazzowym trębaczem Markusem Stockhausenem utwór zafascynował nie tylko wielbicieli i fanów Lebowskiego, ale także znalazł się na Liście Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia. Kolejny sygnał czego możemy się spodziewać na drugim albumie nastąpił w 2017 roku. Ukazała się wtedy koncertowa płyta „Lebowski Plays Lebowski”, na której pojawiły się oprócz dwóch utworów z Cinematica („Cinematic” i „Iceland”) także singlowy „Goodbye My Joy”, trzy premierowe kompozycje: „Buongiorno”, „Once In a Blue Moon” oraz „Mirador”, które ostatecznie nie weszły na Galactikę oraz trzy kolejne premiery: tytułowa „Galactica” The Last King” oraz „Mirage Avenue”, które usłyszeliśmy także na najnowszym albumie. „Lebowski Plays Lebowski” okazał się być miłym prezentem dla fanów zespołu i ciekawym łącznikiem pomiędzy płytą z 2010 roku (która zdążyła się już ograć w wielu odtwarzaczach), a najnowszym krążkiem z 2019 roku. Co prawda Marcin Grzegorczyk w jednym z wywiadów radiowych zaprzeczał, jakoby kolejność wydawania płyt była misternie zaplanowana, ale rzeczywiście takie ustawienie wydawania kolejnych albumów w oczekiwaniu na tę najbardziej pożądaną, czyli drugi studyjny krążek, mógł tylko wyjść na dobre. Pod warunkiem, że zespół przygotował rzeczywiście artystyczny produkt na wysokim poziomie. A przecież trzeba przypomnieć, że międzyczasie z zespołu odszedł długoletni gitarzysta basowy Marek Żak, którego zastąpił Ryszard Łabul (wcześniej Indios Bravos), co nie spowodowało żadnych problemów przy dokończeniu płyty. Zatem dodatkowym smaczkiem jest fakt, że na nowym albumie mamy dwóch gitarzystów basowych w szeregach Lebowskiego.No i okazało się, że do pomysłów artystycznych, jak i do doboru utworów na płytę oraz ich ostatecznego ułożenia na krążku nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Otrzymujemy zestaw dziesięciu „galaktycznych” kompozycji, zwartych stylistycznie, niejednostajnych, które podobnie jak na debiucie zabierają nas na film, nasz własnym film, wyreżyserowany przez naszą wyobraźnię, pobudzoną przepiękną muzyką Lebowskiego. Na „Galactice” muzycy jakby mają więcej niż na poprzednich dwóch płytach do opowiedzenia swoim słuchaczom, muzyka i brzmienie jest z pieczołowitością i niezwykle misternie dopracowane. Muzyka Lebowskiego nabrała jakby większej przestrzeni, stała się bardziej intymna, jeszcze bliższa słuchaczowi. W poszczególnych kompozycjach muzyczne tempo delikatnie zwalnia, by miarowo przyśpieszać, subtelnie dzieląc się ze słuchaczami każdą nutką, by znowu z delikatnością szumu letniego wiatru przyśpieszać w taki sposób, że poddajemy się i unosimy razem z tymi niemal kołyszącymi dźwiękami. Niezwykle ciekawe wrażenie. Słuchając muzyki z Galactiki należy po prostu zamknąć oczy i oddać się w całości muzycznemu misterium. Nie chciałbym wyróżniać poszczególnych utworów, bowiem moim zdaniem Galactica to zwarte dzieło, którego nie można podzielić na kilka sekwencji. Kwintesencją całości jest bardzo ciekawie pomyślana książeczka, dołączona do digipacka. W książeczce okraszonej ciekawymi zdjęciami zamieszczono na każdej stronie obok tytułów poszczególnych utworów aforyzmy Franza Kafki, odpowiednio dopasowane do charakteru kompozycji. „W tym miejscu nigdy mnie dotąd nie było; inaczej oddycham; bardziej niż słońce razi promieniejąca obok niego gwiazda.” – Galactica …
Karol Guber
Czytaj dalej...

Nocny Kochanek "Randka w Ciemność"

"Randka w Ciemność" to album, który można brać w ciemno(ść). Nocny Kochanek zapewnia kolejną odsłonę dowcipnego, heavymetalowego grania z melodyjnymi refrenami. Swobodne teksty utworów, które znalazły się na płycie skupiają się głównie na przeróżnych formach sztuki kochania. Nie zabrakło także na płycie innych, tak charakterystycznych dla Kochanka tematów, z których zespół lubi żartować, czyli alkoholu, zabawy i nawiązań do hermetycznej subkultury metalowej.

Agora
Czytaj dalej...

Rival Sons "Feral Roots"

Kalifornijska grupa Rival Sons wydała właśnie szósty w karierze album "Feral Roots". Przypomnijmy, że zespół wystąpi w Polsce już 21 lutego w warszawskiej Stodole.

Brzmienie płycie nadał stały współpracownik Kalifornijczyków, laureat Grammy, Dave Cobb. Nagrania odbyły się w studiach RCA Studio A w Nashville oraz Muscle Shoals Sound Studio w Alabamie. Za rzucającą się w oczy oprawę graficzną odpowiada ceniony współczesny malarz, pochodzący z Kanady Martin Wittfooth.

Wcześniej poznaliśmy cztery utwory zapowiadające nowe wydawnictwo: "Do Your Worst", "Back In The Woods", "Look Away" oraz tytułowy "Feral Roots".

Rival Sons powstali w 2008 roku w Kalifornii. Pierwszy album "Before The Fire" wydali rok później. Rok 2011 to premiera ich najpopularniejszego wydawnictwa "Pressure & Time". Dyskografię do tej pory zamykała płyta "Hollow Bones" z 2016 roku.

Rival Sons najwięcej zyskują na żywo. Mieli okazję dzielić scenę między innymi z takimi artystami jak Alice Cooper, Kid Rock, Judas Priest, Deep Purple, Black Sabbath i Aerosmith. Grupę tworzą: Jay Buchanan (wokal), Scott Holiday (gitara), Dave Beste (gitara basowa) i Mike Miley (perkusja).

Warner Music Poland
Czytaj dalej...

Bring Me The Horizon "amo"

Wielokrotnie nagradzany Złotą i Platynową Płytą, światowy gigant muzyki rockowej - Bring Me The Horizon wydaje właśnie swój szósty w karierze krążek, zatytułowany amo.
Artyści spędzili całe lato w studiu w Los Angeles przygotowywując i nagrywając materiał na nadchodzący album. Tajemniczy tytuł najnowszego wydawnictwa to nic innego jak portugalskie amo oznaczające “kocham”. Nie ma tu jednak mowy o jakiejkolwiek sielankowości. Mroczne, ale zarazem energiczne teksty, twarde riffy gitarowe i dynamiczna perkusja to to, czym Bring Me The Horizon rozkochało fanów na całym świecie. Na najnowszym krążku nie brakuje zarówno charakterystycznego screamu jak i melodycznych partii wokalnych. Całość dopełniają potężne riffy, podkreślające metalcore’owe korzenie zespołu.
Pierwszy singiel wydany w sierpniu 2018 roku, zatytułowany Mantra, gościł przez wiele tygodni na pierwszych miejscach list przebojów stacji radiowych na całym świecie. Znakomite otwarcie nowego projektu Brytyjczyków zapewniły również dziesiątki milionów odtworzeń w serwisach streamingowych.
Kilka miesięcy później w sieci pojawił się drugi singiel grupy wraz z lyric video, zatytułowany Wonderful Life. Jak podkreślają sami artyści tekst do utworu to ironiczny i gorzki obraz procesu starzenia się, który prowadzi do znudzenia i rezygnacji: “Tekst do Wonderful Life powstał całkowicie spontanicznie, podczas pobytu w studio. To coś, jak strumień świadomości, kiedy myślisz o procesie starzenia się, o życiu poza trasą i o kochaniu rzeczy doczesnych w życiu. Myślę, że ponieważ całe nasze życie ukierunkowane jest na byciu ciągle w trasie, rzeczy takie jak zakupy czy koszenie trawnika są po prostu fajne. Uważam, że jednak gdzieś tam w głębi duszy, czuję kryzys związany ze znudzeniem, mimo że cały czas czuję wewnętrzną potrzebę się wyszaleć… w sumie to tylko takie gadanie… w każdym razie, tekst do tej piosenki jest jednym z moich ulubionych..., a ironia za dobra, dlatego postanowiliśmy zostawić go właśnie w takiej formie….” podkreślił Oli Sykes, frontman zespołu.
Na najnowszym krążku znalazło się 13. utworów. Podobnie, jak na ostatnim albumie - “That's the Spirit”, artyści postawili na własne umiejętności producenckie. Nad produkcją najnowszego dzieła, czuwali Oli Sykes oraz Jordan Fish. Nie zabrakło również występów znanych gości. Do współpracy artyści zaprosili takie gwiazdy jak Grimes, Dani Fifth oraz Razel.

Tracklista
1. i apologise if you feel something
2. MANTRA
3. nihilist blues
4. in the dark
5. wonderful life
6. ouch
7. medicine
8. sugar honey ice & tea
9. why you gotta kick me when i'm down?
10. fresh bruises
11. mother tongue
12. heavy metal
13. i don't know what to say

Sony Music
Czytaj dalej...

VENOM - Storm The Gates

Venom, nieświęta Trójca w osobie Cronosa, Rage’a i Dantego, celebruje 10-lecie w tym składzie nowym albumem studyjnym „Storm the Gates”. Na krążek trafiło 13 utworów dla bluźnierców, rozpustników i wiecznie przeklętych.
Od 2009 roku, najnowsza inkarnacja Venom ma bardzo jasną wizję tego, kim jest i w którą stronę chce podążać. Muzycy nie godzą się na żadne kompromisy. Stawiają na wyróżniający ich styl oraz brzmienie, którego podwaliny stworzył Cronos w 1979 roku. Legendarny frontman zarówno jako artysta, jak i producent, stworzył zupełnie nowy gatunek metalu, ustanawiając nowe zasady gry w gatunku.
Tuż przed 40. rocznicą powstania zespołu, Venom prezentuje „Storm the Gates”, piętnasty album studyjny w dorobku. Za produkcję odpowiada Cronos. Surowa energia, , utwory, które powstały się z pasji – ten album to Venom w najlepszym wydaniu: niepotrzebujący technologicznych trików, by porwać legiony fanów. Żaden inny skład nie osiągnął tego, co udało się Cronosowi, Rage’owi i Dantemu. Venom rządzi nocą!
Universal
Czytaj dalej...
Subskrybuj to źródło RSS