MIP (ex-Made In Poland) zapowiada album "Passing By"
24 października do sprzedaży trafi album "Passing By" grupy MIP. Legendy polskiej alternatywy wracają. W nowym wcieleniu i z nową siłą. Made In Poland i Agressiva 69 to zespoły–symbole muzycznego nonkonformizmu oraz śmiałych poczynań artystycznych. Nigdy nie oglądały się na mody, konsekwentnie szły swoją drogą, poszukując oraz budując oblicze ambitnej polskiej nowej fali, twardej elektroniki i industrialu. Kolejnymi płytami udowadniały, że nasza muzyka może w niczym nie ustępować temu, co tworzy się na świecie. Teraz liderzy tych legendarnych formacji połączyli siły, by stworzyć ścieżkę dźwiękową dla myślących, wrażliwych słuchaczy z trzeciej dekady XXI wieku.
Grupę MIP (Make Impossible Possible) tworzą wokalista, gitarzysta i perkusista Artur Hajdasz – syn innej legendy, perkusisty grupy Breakout, Józefa Hajdasza – który oprócz prowadzenia Made In Poland występował m.in. w Homo Twist, Püdelsach, Aptece i z Korą, a obecnie gra w Klank Monster; mający na koncie współpracę m.in. z Jesus Chrysler Suicide, Agressivą 69 i Made In Poland, multiinstrumentalista i producent muzyczny Sławomir „Dżabi" Leniart oraz grający na instrumentach klawiszowych Bodek Pezda – skupiający się dziś na pracy studyjnej współtwórca największych sukcesów Agressivy 69, producent oraz animator polskiej sceny industrialu i twardej tanecznej elektroniki, który pracował już z „Dżabim" w zespole Edyty Bartosiewicz oraz jego projektach 2Cresky i Heart & Soul.
Hajdasz: To, że będę to robił z „Dżabim" i Bodkiem było dla mnie od początku oczywiste. I tu nie chodzi tylko o to, że dobrze się znamy. Z „Dżabim" jesteśmy jak bracia, często rozumiemy się bez słów. On doskonale wpasowuje się w moje pomysły. Świetnie je uzupełnia lub po prostu idealnie odgrywa to, co wymyśliłem. Natomiast Bodek z jego wrażliwością i sprawnością techniczną był w tym układzie niezbędny.
Leniart: Pomysł na ostateczne brzmienie całości to, choćby poprzez moją ciągłą ciekawość i chęć odnajdywania nowych soundów, chyba moja zasługa. Ale oczywiście bez Artura nic by z tego nie było. Wszystko z nim konsultowałem. Ale i tak cały proces produkcji trwał półtora roku. Nie obyło się bez nieporozumień, czasem nawet kłótni, ale kiedy każdy wkłada w pracę wszystko, takie rzeczy się zdarzają. Z korzyścią dla muzyki.
Pezda: Każdy utwór jest tu inny, Jeden jest bardziej nowofalowy, drugi triphopowy, w trzecim są elementy industrialu czy nawet noise'u, musieliśmy znaleźć do nich wspólny klucz, tak, żeby stały się spójne. Dlatego zdarzało się, że mieliśmy po dwadzieścia wersji miksów. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak zmęczony pracą w studiu. Ale mam poczucie, że się opłaciło. Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy.
W nagraniach Hajdaszowi, Leniartowi i Peździe towarzyszyli ikoniczni basiści – Bogdan Kowalewski (m.in. Breakout, Maanam), Andi Emm (London SS, Starsha Lee) oraz Marcin Ciempiel (m.in. Oddział Zamknięty, Fotoness, Maanam, Czad Komando Tilt, Apteka, One Million Bulgarians, Kora, Wilki). Teksty na płytę – obrazowe, lapidarne, egzystencjalne – napisali Artur Hajdasz i jego życiowa partnerka, Małgorzata Walasek.
Małgorzata Walasek: Te teksty są analizą, bardzo indywidualną. Chodziło nam o oddanie stanu ducha, spotkanie z własnymi myślami, postawienie pytania, kim jesteśmy. To opowieść o poszukiwaniu siebie w rzeczywistości, którą narzuca nam otoczenie i stwarzaniu sobie własnego świata – z naszymi emocjami i kolorami. Przekaz w tekstach jest esencjonalny. W takiej formie najlepiej pasuje do muzyki i otwiera przestrzeń do subiektywnych interpretacji.
„Passing by", debiutancki album MIP, to dziewięć kompozycji, łączących wszystko co najlepsze w mrocznej alternatywie dwóch ostatnich dekad XX wieku. Jednak nie ma tu mowy o uleganiu sentymentalizmowi i schlebianiu modzie retro. Utwory MIP to nowoczesne, chwilami futurystyczne, rozwiązania muzyczne i brzmieniowe; zaktualizowany post punk, doskonale oddający ducha trzeciej dekady XXI wieku – z wpisanymi w nasze czasy niepokojami i frustracjami oraz coraz mocniej odczuwalną pustką w tłumie.
MIP to muzyka miasta nocą. Samotnych spacerów, ciemnych zaułków i podziemnych klubów. Znane już z sieci utwory „Look Left, Look Right" i „Black Winter" są dobrym przedsmakiem tego, co ma do zaoferowania grupa, jednak nie mówią o niej wszystkiego.
Mamy tu zarówno mocno osadzone rytmicznie, wyszukane melodycznie bangery („Passing by", „Jedyna", „Money For Nothing") jak i rozedrgane, mieniące się odcieniami szarości utwory z taneczno–industrialnym vibem („Angel", „Śnij"). Kulminacją „Passing by" jest potężny „Flow", w którym totemiczne bębny stanowią wyrazisty, pierwotny podkład dla gitarowych i wokalnych szaleństw. Tak w Polsce nie grał jeszcze nikt.
źródło: Grzegorz Szklarek
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Czytaj dalej...
Grupę MIP (Make Impossible Possible) tworzą wokalista, gitarzysta i perkusista Artur Hajdasz – syn innej legendy, perkusisty grupy Breakout, Józefa Hajdasza – który oprócz prowadzenia Made In Poland występował m.in. w Homo Twist, Püdelsach, Aptece i z Korą, a obecnie gra w Klank Monster; mający na koncie współpracę m.in. z Jesus Chrysler Suicide, Agressivą 69 i Made In Poland, multiinstrumentalista i producent muzyczny Sławomir „Dżabi" Leniart oraz grający na instrumentach klawiszowych Bodek Pezda – skupiający się dziś na pracy studyjnej współtwórca największych sukcesów Agressivy 69, producent oraz animator polskiej sceny industrialu i twardej tanecznej elektroniki, który pracował już z „Dżabim" w zespole Edyty Bartosiewicz oraz jego projektach 2Cresky i Heart & Soul.
Hajdasz: To, że będę to robił z „Dżabim" i Bodkiem było dla mnie od początku oczywiste. I tu nie chodzi tylko o to, że dobrze się znamy. Z „Dżabim" jesteśmy jak bracia, często rozumiemy się bez słów. On doskonale wpasowuje się w moje pomysły. Świetnie je uzupełnia lub po prostu idealnie odgrywa to, co wymyśliłem. Natomiast Bodek z jego wrażliwością i sprawnością techniczną był w tym układzie niezbędny.
Leniart: Pomysł na ostateczne brzmienie całości to, choćby poprzez moją ciągłą ciekawość i chęć odnajdywania nowych soundów, chyba moja zasługa. Ale oczywiście bez Artura nic by z tego nie było. Wszystko z nim konsultowałem. Ale i tak cały proces produkcji trwał półtora roku. Nie obyło się bez nieporozumień, czasem nawet kłótni, ale kiedy każdy wkłada w pracę wszystko, takie rzeczy się zdarzają. Z korzyścią dla muzyki.
Pezda: Każdy utwór jest tu inny, Jeden jest bardziej nowofalowy, drugi triphopowy, w trzecim są elementy industrialu czy nawet noise'u, musieliśmy znaleźć do nich wspólny klucz, tak, żeby stały się spójne. Dlatego zdarzało się, że mieliśmy po dwadzieścia wersji miksów. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak zmęczony pracą w studiu. Ale mam poczucie, że się opłaciło. Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy.
W nagraniach Hajdaszowi, Leniartowi i Peździe towarzyszyli ikoniczni basiści – Bogdan Kowalewski (m.in. Breakout, Maanam), Andi Emm (London SS, Starsha Lee) oraz Marcin Ciempiel (m.in. Oddział Zamknięty, Fotoness, Maanam, Czad Komando Tilt, Apteka, One Million Bulgarians, Kora, Wilki). Teksty na płytę – obrazowe, lapidarne, egzystencjalne – napisali Artur Hajdasz i jego życiowa partnerka, Małgorzata Walasek.
Małgorzata Walasek: Te teksty są analizą, bardzo indywidualną. Chodziło nam o oddanie stanu ducha, spotkanie z własnymi myślami, postawienie pytania, kim jesteśmy. To opowieść o poszukiwaniu siebie w rzeczywistości, którą narzuca nam otoczenie i stwarzaniu sobie własnego świata – z naszymi emocjami i kolorami. Przekaz w tekstach jest esencjonalny. W takiej formie najlepiej pasuje do muzyki i otwiera przestrzeń do subiektywnych interpretacji.
„Passing by", debiutancki album MIP, to dziewięć kompozycji, łączących wszystko co najlepsze w mrocznej alternatywie dwóch ostatnich dekad XX wieku. Jednak nie ma tu mowy o uleganiu sentymentalizmowi i schlebianiu modzie retro. Utwory MIP to nowoczesne, chwilami futurystyczne, rozwiązania muzyczne i brzmieniowe; zaktualizowany post punk, doskonale oddający ducha trzeciej dekady XXI wieku – z wpisanymi w nasze czasy niepokojami i frustracjami oraz coraz mocniej odczuwalną pustką w tłumie.
MIP to muzyka miasta nocą. Samotnych spacerów, ciemnych zaułków i podziemnych klubów. Znane już z sieci utwory „Look Left, Look Right" i „Black Winter" są dobrym przedsmakiem tego, co ma do zaoferowania grupa, jednak nie mówią o niej wszystkiego.
Mamy tu zarówno mocno osadzone rytmicznie, wyszukane melodycznie bangery („Passing by", „Jedyna", „Money For Nothing") jak i rozedrgane, mieniące się odcieniami szarości utwory z taneczno–industrialnym vibem („Angel", „Śnij"). Kulminacją „Passing by" jest potężny „Flow", w którym totemiczne bębny stanowią wyrazisty, pierwotny podkład dla gitarowych i wokalnych szaleństw. Tak w Polsce nie grał jeszcze nikt.
źródło: Grzegorz Szklarek
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.