Menu
Jerzy Szlachta

Jerzy Szlachta

Recenzja: Leash Eye „Blues, Brawls & Beverages”

Leash Eye

„Blues, Brawls & Beverages”

Ocena płyty: **** (+)

Jak się komponuje muzykę?

Nie wiem, bo ja tylko słucham, laik ze mnie kompletny.

Ale wyobrażam sobie, że są dwie drogi. I każda zaczyna się od tego samego: przesłuchania ulubionych kapel, ulubionych kawałków. Wszak nie gra muzyki ten, kto je nie słucha, prawda?

Wróćmy do wspomnianych dróg – pierwsza z nich: przesłuchaliśmy i zagramy kompletnie inaczej. Nic nie będzie podobne do tego, co słyszeliśmy.

Ale ja wolę drogę drugą – wyciągnijmy z przesłuchanych numerów to, co najlepsze, i, broń Boże ich nie kopiując, stwórzmy z nich własny, niepowtarzalny miks.

I drugą z tych dróg poszli moim zdaniem muzycy z tworzący kapelę Leash Eye na albumie „Blues, Brawls & Beverages”.

Bo można się dosłuchać w tej muzyce ech twórczości i Black Sabbath, i Deep Purple, i Lynyrd Skynyrd. Najbliżej jednak tej muzyce do tzw. „retro rocka”, ze wskazaniem na Spiritual Beggars. I – żebyśmy się dobrze zrozumieli. To nie jest żadne kopiowanie, to twórcze inspirowanie się, wyciąganie właśnie tych najlepszych momentów.

Słucha się takiej muzyki wyśmienicie. Czuć, że muzyce bawią się tym, co robią, że nasłuchali się klasyki i czerpią z niej pełnymi garściami. Czy jest to galopujący „On Fire”, czy skynyrdowo rozpoczęty „Planet Terror”, czy sabbatowy „Furry Tale”, czy rewelacyjny „One Last Time”. A każdy z nich jest niepowtarzalny, wiemy od razu, że gra Leash Eye, a nie wspomniani wielcy. Inspiracja, pamiętacie?

Czy mam jakieś uwagi? Mam, ale raczej kosmetyczne. Pierwsza – są petardy, które mogłyby tę płytę pociągnąć, ale są jakoś schowane. Dopiero trzeci w kolejności „On Fire”, przedostatni „One Last Time”. A płyta zaczyna się LeashEyowymi „średniakami”. Można by jednak rozpocząć płytę tak, by słuchaczowi od razu opadła szczęka, od któregoś wymienionych przeze mnie killerów.

Druga – czasem za mało słychać gitary. Są kawałki gdzie pełni rolę pierwszoplanową, ale są i takie, w których jej niemal nie słychać. Organy pełnią w zespole rolę wiodącą, ale aż prosi się czasem dodać (czy uwypuklić) soczystą gitarę (jak we wspomnianym „Furry Tale” na przykład)..

Jednak przecież – liczy się przyjemność słuchacza, prawda? A tej Leash Eye dostarcza na tyle dużo, by przymknąć oko na jakieś recenzenckie marudzenia. Odpalcie tylko „One Last Time”. Nóżka jakoś automatycznie dryga, a i głowa podejrzanie kiwa się w przód i w tył.

Zatem zwolennicy ostrego grania, lubiący retroklimaty – do słuchania „Blues, Brawls & Beverages” przystąp J!

Nie zawiedziecie się!

Staruch (Maksymalna liczba gwiazdek - 6)

Bilety na koncert The National w Warszawie już w sprzedaży

25 listopada w hali COS Torwar w Warszawie wystąpi zespół The National. Do sprzedaży trafiły bilety na to wydarzenie. Organizatorem koncertu jest agencja Charm Music.

Grupa, na której czele stoi charyzmatyczny Matt Berninger, wraca do Polski z nowym materiałem. Wydawnictwo nosi tytuł „I Am Easy To Find” i ukaże się 17 maja.

Ceny biletów:
Płyta: 165 zł
Siedzące kat.1: 205 zł
Siedzące kat.2: 165 zł

Zespół The National za pośrednictwem organizacji PLUS1 przekazuje 5zł z każdego sprzedanego biletu na wybrany szczytny cel. Więcej informacji na stronie: www.plus1.org

The National przez lata ugruntowali sobie czołową pozycję na światowym rynku muzycznym. Dziś wyprzedają koncerty na najbardziej prestiżowych halach i pojawiają się jako headlinerzy na największych festiwalach. Zespół tworzą niezmiennie Matt Berninger (wokal), bracia: Aaron (gitara, bas, klawisze) i Bryce Dessner (gitara, klawisze) oraz Scott (bas, gitara) i Bryan Devendorf (perkusja). The National wystąpią 25 listopada na hali COS Torwar, by obok uwielbianych przez fanów utworów zaprezentować zupełnie nowy materiał.

„I Am Easy To Find” to już ósmy krążek zespołu The National. Wcześniejszy, wydany w 2017 roku album „Sleep Well Beast” został nagrodzony statuetką Grammy. Zapowiadana na 17 maja płyta „I Am Easy To Find” powstawała głównie w Long Pond Studio w Hudson Valley w stanie Nowy Jork. Dodatkowo nagrania odbyły się m.in. w Paryżu, Berlinie, Cincinnati, Austin, Dublinie i Nowym Jorku. Na płycie gościnnie usłyszymy Sharon Van Etten, Brooklyn Youth Chorus, Lisę Hannigan, Minę Tindle i innych. Wydawnictwo promuje singiel „You Had Your Soul With You”.

Premierze wydawnictwa „I Am Easy To Find” towarzyszyć będzie film o tym samym tytule. Obraz wyreżyserował nominowany do Oscara Mike Mills („Debiutanci”, „Kobiety i XX wiek”), natomiast główną rolę zagrała w nim Alicia Vikander („Ex Machina”, „Tulipanowa gorączka”).

Od swojego pierwszego występu w Polsce w ramach OFF Festivalu w 2009 roku, The National są najbardziej pożądanym koncertowo zespołem w naszym kraju. Na przestrzeni lat grupa wystąpiła m.in. na festiwalu Open’er oraz na kilku koncertach klubowych, w tym w warszawskiej Stodole. Zaplanowany na 25 listopada koncert w COS Torwar będzie do tej pory największym występem halowym zespołu w naszym kraju.

Spontan Records

Lion Shepherd - wywiad

Lion Shepherd: Działamy wbrew komercyjnym zasadom. Rozmowa z Kamilem Haidarem – wokalistą i współtwórcą repertuaru Lion Shepherd
.
Klip do ballady „What Went Wrong”, pierwszego singla z „III” został nakręcony podczas sesji nagraniowej. To częsty zabieg stosowany ostatnio przez zespoły rockowe i heavymetalowe, ale u Was jest dodatkowy smaczek w postaci miejsca, w którym ów teledysk powstał.

Tak, nagrywaliśmy płytę w magicznym miejscu, położonym w Kotlinie Kłodzkiej. Studio zostało założone przez dwoje młodych inżynierów dźwięku, zbudowane od podstaw. Położone na kompletnym pustkowiu, zimą droga często jest nieprzejezdna. Do najbliższej wioski jest parę kilometrów, do najbliższego marketu – z dwadzieścia. Właściciele zrobili sobie „małą Alaskę”. Można kompletnie odciąć się od wszystkiego i skupić całkowicie na pracy twórczej. Stwierdziliśmy, że ściągniemy tam ekipę filmową, by nakręcić dokument o sesji. Okazało się, że oprócz półgodzinnego dokumentu zrobiliśmy też klip. Autorem zdjęć i reżyserem jest Maciej Puczyński.

„III” określacie jako największą produkcję w dyskografii zespołu...

Nigdy wcześniej nie nagrywaliśmy tak długo i w tak długich cyklach jak teraz. We wspomnianym wyżej studiu Monochrom w Gniewoszowie byliśmy 14 dni. Potem u Wojtka Olszaka spędziliśmy kolejne dwa tygodnie. Jeśli dodać do tego prace nad partiami instrumentów klawiszowych – wyjdzie półtorej miesiąca. Przygotowaliśmy rekordową ilość muzyki, bo ponad 100 minut. Podczas sesji wykorzystaliśmy rekordową ilość instrumentów perkusyjnych i strunowych. Czerpaliśmy pełnymi garściami ze wszystkich gatunków muzycznych, które nas inspirują. Na płycie pojawiają się tak charakterystyczne dla zespołu instrumenty jak: gitara dwunastostrunowa, arabska lutnia, darbuka, ale też nowości jak fortepian czy kwartet smyczkowy. Smyki nagrał Atom String Quartet – jeden z najlepszych kwartetów na świecie. Chcieliśmy mieć żywe brzmienie takich instrumentów w utworach. Daliśmy muzykom zupełnie wolną rękę i wszystko zabrzmiało inaczej niż w fazie pre-produkcji, kiedy to instrumenty klawiszowe udawały smyczkowe. Kolejny raz sami sobie udowodniliśmy, że nie da się zastąpić człowieka...

Wspomniałeś o ponad 100 minutach nowej muzyki. Co z utworami, które teraz nie weszły na płytę?

Wydamy ten materiał w dwóch częściach. Bo owe 100 minut zostało po odrzuceniu słabszych rzeczy. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku ukaże się suplement do płyty „III”.

Jeszcze przed oficjalną premierą albumu zagraliście pierwsze koncerty z nowymi utworami. Ciekawe posunięcie...

Postanowiliśmy zrobić taki „partyzancki” wypad do kilku miast. Nie mieliśmy obaw przed konfrontacją nieznanego materiału z publicznością. Często robimy takie ruchy wbrew komercyjnym zasadom. Poza tym nasza publiczność wie, czego spodziewać się po zespole. Graliśmy mało koncertów w Polsce promując poprzednie dwie płyty, więc myślę że fani ucieszą się na możliwość spotkania z nami. Dla nas to także okazja do scalenia zespołu, trochę rozgrzewka przed dużą trasą, którą przygotowujemy na jesień.

Myślisz, że dzięki „III” uda się znacząco poszerzyć grono odbiorców muzyki Lion Shepherd?

Oczywiście, wszyscy mamy takie ciche nadzieje. Ale priorytetem dla nas jest to, żeby „III” wyniosła nas wyżej na poziom artystyczny. Żeby ludzie zobaczyli, że ten zespół ciągle się rozwija. Wydaliśmy trzy płyty w ciągu niespełna pięciu lat, czyli przypominamy o sobie dosyć często. Nasze produkcje przygotowywane są z coraz większym rozmachem. Mam nadzieję, że siłą rzeczy przełoży się to na rozpoznawalność zespołu, że publiczność doceni włożoną pracę i jakość efektu końcowego. Inaczej się tego nie da zrobić...

Współpracujecie z dużą wytwórnią. Udało się zachować artystyczną niezależność?

Wytwórnia dostała od nas gotowy materiał, zrobiony tak jak chcieliśmy. Myślę, że nam zaufali. Pracujemy z naprawdę fajnymi ludźmi, którzy są w muzyce rockowej nie od dziś, znają się na tej muzyce, wiedzą jak to wszystko działa w niszy, w której się poruszamy. Akurat mieliśmy dużo szczęścia...



Trio Lion Shepherd powstało w 2014 roku z inicjatywy wokalisty Kamila Haidara i gitarzysty Mateusza Owczarka. Do składu dołączył perkusista Maciej Gołyźniak. W studiu i na trasach koncertowych zespół wspomagają muzycy sesyjni. Grupa ma na koncie dwie, bardzo dobrze przyjęte płyty: Hireaeth (z 2015 roku) oraz wspomnianą wyżej „Heat” (wydaną dwa lata temu). Lion Shepherd dał się poznać szerszej publiczności podczas trasy koncertowej z Riverside oraz występom na Przystanku Woodstock i Impact Festival.


LION SHEPHERD - SPRING TOUR 2019

17 marca Łódź Klub Scenogrfia
23 marca Bydgoszcz MCK
24 marca Gdynia Klub Pokład
31 marca Wrocław Stary Klasztor
6 kwietnia Katowice P23
7 kwietnia Kraków Klub Kwadrat

Bilety:
https://www.empikbilety.pl/Event/Lion_Shepherd

H
ALO MEDIA

SUOVA w "Kałuży" / nowy teledysk

2 lata po premierze debiutanckiego albumu "Somewhere in the Middle", warszawski kolektyw SUOVA wrócił z nową kompozycją "Kałuża". Do piosenki powstał teledysk: https://youtu.be/AMvvJCx-ANc

Tym razem, zgodnie z obietnicami wokalistki i autorki tekstów Martyny Zając, otrzymaliśmy utwór po polsku, a muzycznie SUOVA zaskoczyły jeszcze bardziej, mieszając swobodnie różne gatunki muzyczne. Kolejną nowością jest zmieniony skład zespołu - miejsce trąbki zajęły skrzypce w wykonaniu obiecującego Roberta Seniuty, który realizuje się również aranżacyjnie.

SUOVA - kolektyw muzyczny założony przez Arcadiusa Mauritza w 2016 roku. Na początku miał być jednorazowym projektem, który ostatecznie przekształcił się w pełnoprawny zespół. Muzyka SUOVA to eklektyczna mieszanka popu, jazzu, nu-jazzu, ethno i soulu: od soczystej i masywnej progresji aż po nieoczywiste nawiązania etniczne, chóry "wiejskich bab", soulowo-funkowe rytmy i ciemne brzmienia trąbki - słowem: pełnia inspiracji.

Cantaramusic
Subskrybuj to źródło RSS